fbpx

Używamy plików cookies do zbierania informacji dotyczących korzystania z serwisu Muzeum Warszawy i jego oddziałów. W każdej chwili możesz zablokować obsługę plików cookies w swojej przeglądarce. Pamiętaj, że zmiany ustawień w przeglądarce mogą ograniczyć dostęp do niektórych funkcji stron internetowych naszego serwisu.

pl/en
Aktualności

23.08.2022 / Aktualności, Muzeum Warszawskiej Pragi, Rzemiosło na Pradze

Wywiad z Jackiem Turantem

Wywiad z Jackiem Turantem

Muzeum Warszawskiej Pragi realizuje projekty Projektowanie oparte na rzemiośle i Wykonane na prawym brzegu. Rzemieślnicy. Organizuje spotkania i warsztaty, które przybliżają stare zawody i dąży do zachowania wiedzy na temat dawnych rzemiosł.

Wywiad i fotorelacja powstały w ramach badania i dokumentowania współczesnych pracowni rzemieślniczych.

Rozmowę z Jackiem Turantem z Wytwórni Posadzek Drzewnych, która działała w Warszawie w latach 1896 – 2008, od 1928 roku przy ul. Kałuszyńskiej 7 na Kamionku, przeprowadziła Katarzyna Chudyńska-Szuchnik.

Oryginalny szyld reklamowy Wytwórni Posadzek Drzewnych z lat '30

Wytwórnia Posadzek Drzewnych zawsze była rodzinną firmą?

Tak, od samego początku, czyli od 1896 roku. Założycielem był Paweł Bednarczyk, którego pracownia mieściła się w Warszawie przy ul. Szustra 4. Prace Pawła Bednarczyka cieszyły się wysoką renomą.

Paweł Bednarczyk, archiwum rodzinne Jacka Turanta

Jego syn Władysław Bednarczyk przeniósł wytwórnię na Kamionek na ul. Kałuszyńską 7, gdzie dziś rozmawiamy. Miało to miejsce w 1928 roku. Władysław miał dwóch synów. Po tragicznej śmierci młodszego z nich załamał się i połowę swojego majątku oddał różnym fundacjom. Był między innymi współfundatorem kościoła na Placu Szembeka. Pierwsza stacja męki pańskiej poświęcona jest rodzinie Bednarczyków. W tym czasie Wytwórnię Posadzek Drzewnych prowadzili jego dwaj przyrodni bracia.

Władysław Bednarczyk, archiwum rodzinne Jacka Turanta

Kiedy doszedł do siebie przejął z powrotem Wytwórnię. Przedstawicielem trzeciego pokolenia w firmie był Mieczysław Bednarczyk, czyli mój teść, a następnie ja przejąłem stery.

Mój teść był prawdziwym wirtuozem w swoim fachu. Otrzymał tytuł Mistrza Rzemiosł Artystycznych od ówczesnego Ministra Kultury. Wiele mnie nauczył. Zapisał mi wszystkie prawa dotyczące patentów oraz własności intelektualnej Wytwórni, m.in. własne katalogi firmowe, które mają ponad 100 lat, dwieście wzorów wykonywanych według norm europejskich posadzek taflowych oraz klepkowych (deszczułkowych). 

Mieczysław Bednarczyk, archiwum rodzinne Jacka Turanta

Od pewnego czasu reaktywacja Wytwórni jest tematem rozmów z moim synem. Jędrzej, który prowadzi pracownię projektową, jest żywo zainteresowany spuścizną rodzinną i wspólnie planujemy reedycje niektórych wzorów.

Wytwórnia Posadzek Drzewnych, archiwum rodzinne Jacka Turanta

Czy Pan Mieczysław opowiadał Panu o czasach przedwojennych?

Tak, oczywiście. Przed wojną Wytwórnia miała duże zamówienia, wykonywała posadzki dla całych kamienic. Zamówienia były realizowane w najbardziej prestiżowych miejscach Warszawy, m.in. na Nowym Świecie, Krakowskim Przedmieściu, na ul. Tamka. To była duża firma, w której pracowało ponad trzydziestu posadzkarzy. Oczywiście pracy tamtych posadzkarzy nie można porównać z dzisiejszą pracą…

Wytwórnia Posadzek Drzewnych, archiwum rodzinne Jacka Turanta

Przed wojną układano posadzkę na gwoździe, a nie na klej. Później dochodziło do tego ręczne cyklinowanie. Stąd też nazwa cykliniarka, ponieważ cyklina to ostrze do skrobania. W jednym z odcinków serialu „Wojna Domowa” są cykliniarze, którzy ręcznie cyklinują posadzkę. Polecam obejrzeć, jak to wyglądało.

Potem już wprowadzono maszyny – cykliniarki, czyli ostrza na bębnie. Takie cykliniarki były powszechnie używane przy budowie Pałacu Kultury, ponieważ tam klepkę kładziono na asfalt, ale to inna historia.

Budynek przy ul. Kałuszyńskiej 7

Wspomniał Pan, że na ul. Kałuszyńskiej 7 na Kamionku, gdzie działała Wytwórnia, była też kamienica Bednarczyków, prawda?

Tak wybudowana dla rodziny i na wynajem. Mam jeszcze gdzieś kwit za podłączenie tej kamienicy do kanalizacji. Z ciekawostek, to mam nawet kwit za bruk, który leży na tej ulicy.

Pan sam kontynuował wytwarzanie posadzek?

Tak, prowadziłem Wytwórnię ponad trzydzieści lat.

Pana wykształcenie też było związane z rzemiosłem?

Po pierwsze jestem mechanikiem precyzyjnym, po drugie moje wykształcenie to zarządzanie i kierowanie przedsiębiorstwami przemysłowymi, natomiast z zamiłowania jestem historykiem sztuki.

Jednak największą wartość ma wiedza i doświadczenie, które przekazał mi mój teść. To jest coś, czego nie nauczyłbym się w żadnej szkole. Myślę, że taka mieszanka pozwoliła mi z sukcesem prowadzić Wytwórnię i dzielić się swoją wiedzą z innymi, m. in. ze studentami warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, Politechniki Warszawskiej oraz SGGW, gdzie prowadziłem gościnne wykłady.

Proszę opowiedzieć o posadzkach w warszawskich wnętrzach.

Oryginalne przedwojenne posadzki można znaleźć wszędzie tam, gdzie przetrwały kamienice z dużymi mieszkaniami.

Posadzki ozdobne kładzione były w całych mieszkaniach lub w salonach. Natomiast mieszkania w podwórkach miały na podłodze deski. Posadzki wyznaczały pewien statut.

Podobnie było z klatkami schodowymi. Główne klatki schodowe w kamienicach miały ozdobne balustrady, były szerokie oraz często zdobione sztukaterią, ze schodami wykonanymi z kamienia. Klatki boczne były wąskie i bardzo proste w budowie, wykonane z drewna.

W latach 20-tych XX wieku wprowadzono klepkę. Najpierw była to klepka z piórem obcym, a później zaczęto produkować klepki z własnym piórem. Te pierwsze klepki były grube, miały po 26-28 mm grubości. Moja Wytwórnia robiła klepkę o grubości 24 mm (starsza wersja), a później 22 mm, z czego „plata” górna, czyli część, po której się chodzi, miała 10 mm grubości. To pozwalało taką klepkę użytkować około 250-300 lat. Może mi Pani wierzyć, że jest bardzo wytrzymała.

Nie ściera się?

Kiedyś dostałem zlecenie dorobienia klepki do kawiarni zlokalizowanej w kamieniczce na Nowym Świecie. Właścicielowi zależało przede wszystkim na wymianie klepki w przedsionku, gdzie klienci wchodzili z ulicy, ze śniegiem, piachem i tę klepkę zniszczyli.

Jakie było moje zdziwienie, że od lat 50-tych XX wieku, bo tak mniej więcej odbudowywano kamieniczki na Nowym Świecie, z dziesięciomilimetrowej platy zostało jeszcze sześć milimetrów. I to przy tak ekstremalnym użytkowaniu.

A przy mniej inwazyjnym?

Czasami nie jesteśmy świadomi, że w niewłaściwy sposób użytkujemy posadzki.

Kiedyś zadzwonił do mnie dyrektor Zamku w Łańcucie, z pytaniem co ma zrobić, ponieważ przetarły mu się posadzki. Nie wiedział, że najgorszym zabójstwem dla ozdobnych posadzek są kapcie muzealne. Pod filcem kapcia muzealnego zawsze jest piasek. Niestety działa to jak papier ścierny, dodajmy do tego lata oraz liczbę zwiedzających gości i posadzka jest doszczętnie zniszczona.

Są oczywiście sposoby na odpowiednie zabezpieczenie posadzek, ale nie każdy dostrzega ich wartość…

Po prostu podłoga, po której się chodzi?

Ja używam słowa posadzka. Posadzka jest posadowiona na czymś, jest warstwą wierzchnią, a podłoga znajduje się pod nią, jest bazą. Niekiedy są różne rodzaje podłóg, różne rodzaje posadzek. Na przykład posadzką może być ziemia, czyli grunt lity. Posadzką może być glina, posadzką może być drewno. I to nie tylko, bo pierwsze posadzki/podłogi, to były pocięte na pół kłody drewna.

Czy wzory na posadzkach drewnianych i gorsecikach warszawskich są podobne?

Tak, jak najbardziej. To wszystko się ze sobą przeplatało. Posadzki drewniane były przede wszystkim popularne w Europie Środkowej.

W Europie Południowej już nie, ponieważ tam królowała ceramika. Oczywiście wynika to z różnic w klimacie.

Francuskie posadzki, to jest jeszcze inny temat, ponieważ tam montowano je na drewniane gwoździe, całkowicie rozkładane. Konstrukcja tych posadzek zakłada, aby były one cały czas „luźne”. Posiadam przykład takiej posadzki francuskiej, ponieważ swojego czasu miałem wykonać nowe posadzki w Wersalu.

Ostatecznie moich posadzek nie ma w Wersalu, ale są za to w Pałacu Prezydenckim w Warszawie, czy też w zespole pałacowym w Sanssouci w Niemczech. Zamówienia z Francji też się zdarzały, nie był to Paryż, ale Cannes.

Mógłby Pan opisać, jak powstają drewniane posadzki?

Zabierając się za projekt klepki i za jej produkcję należy mieć wiedzę dotyczącą gatunku drewna, jego suszenia i sezonowania. Sezonowanie wpływa na wysoką cenę drewna, więc dzisiaj przyśpiesza się ten proces. Chociaż stolarze nadal sezonują drewno do wyrobów ręcznych. U nas produkcja klepki realizowana była według starych metod, nic nie było przyspieszane i dlatego nasze wyroby przetrwają jeszcze wiele lat.

Rzadko udaje się wysuszyć drewno do potrzebnych 8% wilgotności przechowując je na zewnątrz, dlatego niezbędne są do tego suszarnie, czyli specjalne pomieszczenia, w których drewno wysycha. Wilgotność drewna na poziomie 8% wynika z tego, że wnętrza w których posadzki są układane mają średnią wilgotność na poziomie 6-10% w zależności od sezonu zima-lato.

Zupełnie inne warunki panują w mieszkaniu ogrzewanym piecem, ponieważ piece stawiano w pokoju naprzeciwko okna, a zupełnie inne warunki panują w mieszkaniu ogrzewanym grzejnikami, ponieważ grzejniki montowane są pod oknami. Mamy dwa zupełnie inne sposoby obiegu powietrza. W mieszkaniach ogrzewanych piecami była dobra wentylacja, żeby zapobiec zaczadzeniu montowano wentylację podokienną. Tak zwane ślepe posadzki, czyli podłogi na legarach, były wentylowane. Bardzo łatwo to rozpoznać po kratkach wentylacyjnych zlokalizowanych w dwóch, przeciwległych rogach pomieszczenia. Te zabiegi służyły temu, by drewno mniej pracowało i mniej trzeszczało.

Skuteczne remedium na trzeszczenie posadzek wynaleziono później. Lepszym zabezpieczeniem okazało się użycie papy, ale tańszym i dlatego częściej używanym… upychanie gazet. Wielokrotnie znajdowaliśmy stare gazety przy demontażu przedwojennych i powojennych posadzek.

Dużo można powiedzieć o drewnie patrząc na gotową posadzkę?

Oczywiście. Ciemny dąb z szerokimi słojami na cztery palce rósł na podmokłym terenie i przyrosty roczne miał bardzo duże. Natomiast dąb, który rośnie na piaseczku ma bardzo drobne słoje. Ma to wpływ na twardość drewna. Takie sekrety dotyczące twardości, koloru i usłojenia mają wszystkie gatunki drewna używanego do produkcji posadzek.

Jeden z bardzo charakterystycznych wzorów z Wytwórni Bednarczyków to tafla z ciemnym okręgiem.

Zgadza się, to jest czarny dąb. Ten dąb użyty w okręgach we wspomnianym przez Panią wzorze miał około 300 lat, gdy wpadł do bagna lub do wody. Leżał tam bez dopływu powietrza, ponieważ to jest warunek, żeby sczerniał i nie zmurszał. Następnie wykopano go i poświęcono przynajmniej pięć lat, aby przygotować do cięcia.

Wysuszyć?

Nie, nie, przygotować. Jest to bardziej sezonowanie niż suszenie, ponieważ w innym wypadku od razu by popękał. Taki materiał należy przysypywać piaskiem i liśćmi, żeby nie miał tendencji do szybkiego schnięcia. Jak Pani myśli, ile może mieć lat ten krąg, od czasu wykiełkowania do…

Do czasu produkcji?

Mhm.

300 lat zanim pójdzie na leżakowanie.

Już Pani podpowiedziałem.

To leżakuje sobie tam dajmy na to z 50 lat?

Więcej. Pamięta pierwszych Piastów.

Aż tak?

Te dęby mają po 800-900 lat. Palisander był jeszcze droższy. Bo zamiennikiem dla czarnego dębu jest właśnie palisander. Mogę pokazać Pani laskę z czarnego dębu, którą wykonałem własnoręcznie. Do oryginalnej srebrnej rękojeści wykonałem laskę, właśnie z czarnego dębu. Jak się Pani podoba?

Wygląda jakby była pokryta czymś satynowym.

Tak, bo jest pokryta woskiem pszczelim, aby wydobyć naturalną czerń dębu. Jeżeli dąb jest szary, to jest młodszy. Później czernieje, więc te młodsze dęby, pokrywa się impregnatem, żeby wydobyć ich kolor. Tu ma Pani przykład starego, przynajmniej 800 letniego dębu.

Jak Pan to policzył?

Po słojach! Na ich podstawie możemy dokładnie obliczyć wiek drzewa. Łatwa do zapamiętania zasada, jeden słój to jeden rok. Tym samym doliczyliśmy się blisko pięciuset słojów, więc miał około 500 lat jak został powalony. I teraz proszę sobie wyobrazić, że jeszcze 300-400 lat leżał w wodzie.

Teraz wróćmy do kolorów.

Kolory są bardzo istotne przy projektowaniu posadzki. Należy odpowiednio dobrać gatunki drewna, aby wszystko ze sobą idealnie współgrało. Mówiąc o kolorach, mam na myśli zimną biel, ciepłą biel, różne odcienie brązu i różne rodzaje beżu. Odpowiedni dobór kolorów jest bardzo ważny w projektowaniu wzorów.

Posadzka jest tym droższa, im więcej gatunków drewna zostało użyte. Oczywiście to jest jedno kryterium. Drugim kryterium jest skala trudności wykonania. Tego typu posadzki pięknie się prezentują, ale są zarazem bardzo drogie.

Niestety w dzisiejszych czasach rzadko się je docenia. Dzisiaj większość producentów chcąc zoptymalizować produkcję i obniżyć koszty używa drewna barwionego.

Mam jednak wrażenie, że od niedawna coraz więcej osób poszukuje wyjątkowych produktów. Są w stanie docenić kunszt przygotowania takiej posadzki i będą w stanie zapłacić wyższą cenę, aby otrzymać wyjątkowy produkt. Mam nadzieję, że taki trend się utrzyma. Pożyjemy, zobaczymy.

Na górze posadzki jest zawsze materiał z drzew liściastych?

Tak, ta zasada wynika z właściwości drewna. Drewno iglaste ma gorsze właściwości wilgotnościowe, dlatego stosuje się je jako podstawę tafli, na której klei się właściwą warstwę wzoru wykonaną z drewna liściastego. Najpopularniejszym przykładem takiego rodzaju posadzki jest deska warstwowa.

Jakie wymiary mają te tafle?

Tafle miały przez lata różne grubości i wymiary. Tafle możemy podzielić na tafle lite, czyli wykonane z jednolitego drewna oraz tafle oklejane.

Najstarsze tafle z mojej kolekcji są to tafle oklejane. Są różnej grubości. Najstarsze mają nawet 38 mm. Wszystkie charakteryzowało montowanie na obce pióro. Oczywiście w tamtych czasach istniały maszynki do robienia obcego pióra i wszystko to szło automatycznie.

Tafle z najnowszymi wzorami z lat 30-tych, mają już grubości 22 lub 24 mm.

A podkład?

Podkład był, tak jak już mówiłem, przeważnie sosnowy, na to naklejane były elementy z drewna liściastego.

Bardzo istotne jest, aby nigdy nie mieszać we wzorze drewna liściastego z iglastym. Powodem jest różny stopień mumifikacji, czyli zsychania się drewna. Jeżeli nie będziemy o tym pamiętać, efekt może być taki jak w Zamku Królewskim w Warszawie w sali Straży Marszałkowskiej, gdzie wykonano posadzkę dębową, a dookoła dodano bordiurę (pas ozdobny przy ścianie) wykonaną z modrzewia. Modrzew zmumifikował o wiele szybciej i obecnie pojawiła się znacząca różnica w wysokości pomiędzy tymi dwoma gatunkami drewna.

Zapadł się.

Nie zapadł, a zmumifikował, czyli skurczył się szybciej niż dąb.

Powiedział Pan, że posadzki są dziś mało doceniane?

Kiedy zwiedzam różne zamki i muzea np. Książ, żal mi, gdy widzę przepiękne posadzki zrobione z pięciu gatunków drewna zasłonięte dywanami. Ludzie, którzy zwiedzają taki obiekt nie mają szansy docenić, że zaprojektowany i wykonany wzór na drewnianej posadzce jest identyczny z wzorem sztukaterii gipsowej na suficie.

Tym naprawdę warto się chwalić. Nawet w wielu historycznych miejscach temat posadzek nie jest rozpoznany, ani właściwie doceniany. Niewiele budynków w Polsce ma dobrze opisane posadzki. Pewnie tylko Zamek Królewski w Warszawie i Zamek w Łańcucie.

Warto dodać, że nie istnieje w Polsce żadna inwentaryzacja wzorów posadzek zabytkowych i nie dotyczy to tylko małych budynków. O ile mi wiadomo, takiej inwentaryzacji nie ma nawet Pałac w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Nie chcę myśleć, co by było, gdyby zdarzył się pożar. Myślę, że wiele osób się ze mną zgodzi, że warto byłoby stworzyć pełen zbiór posadzek w polskich zabytkach.

Rozmawiała: Katarzyna Chudyńska – Szuchnik, Muzeum Warszawskiej Pragi

Zdjęcia: Krzysiek Gajewski, archiwum rodzinne Jacka Turanta

Dowiedz się więcej o praskim rzemiośle.

Materiał zrealizowany został dzięki wsparciu finansowemu Miasta Stołecznego Warszawy w ramach Zintegrowanego Programu Rewitalizacji m.st. Warszawy do 2022 roku.