fbpx

Używamy plików cookies do zbierania informacji dotyczących korzystania z serwisu Muzeum Warszawy i jego oddziałów. W każdej chwili możesz zablokować obsługę plików cookies w swojej przeglądarce. Pamiętaj, że zmiany ustawień w przeglądarce mogą ograniczyć dostęp do niektórych funkcji stron internetowych naszego serwisu.

pl/en
Aktualności

17.07.2024 / Aktualności, Izba Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy, Spacery warszawskie

Spacer szlakiem Powstania Warszawskiego po Starym i Nowym Mieście

Spacer szlakiem Powstania Warszawskiego po Starym i Nowym Mieście

Wyprawa przez historię, która ukazuje dramatyczne wydarzenia z sierpnia i września 1944 roku.

Mapa spaceru znajduje się poniżej. Materiały źródłowe – wspomnienia i fotografie – pozwolą w nowy sposób spojrzeć na okolicę. Punktom spaceru towarzyszą nagrania. Jeśli nie masz możliwości ich odsłuchania, pod nagraniami znajdziesz transkrypcje.

Zacznij od wysłuchania wstępu.

1 sierpnia 1944 w Warszawie wybuchło Powstanie Warszawskie, które było jednym z najtragiczniejszych wydarzeń w historii miasta. Zginęło w nim około 18 tysięcy żołnierzy i 150–180 tysięcy cywili. Ulice, domy, zabytki obróciły się w ruiny i zgliszcza. Po wojnie nic już nie było takie samo…

Stare Miasto i jego najbliższa okolica zmieniły się w prawdziwą twierdzę, pełną barykad, umocnień i schronów. Główny szturm Niemcy przypuścili 19 sierpnia i w ciągu dwóch tygodni morderczych walk zabytkowa dzielnica została kompletnie zniszczona. Walczono tu o każdą ulicę i każdy dom. Starówkę atakowało około 7 tysięcy żołnierzy niemieckich oraz oddziałów kolaboracyjnych, wspomaganych przez ciężkie moździerze, działa artyleryjskie, wyrzutnie rakietowe, pociąg pancerny, a nawet statek – kanonierkę pływającą po Wiśle. Dodatkowo prowadzono ciągłe naloty dzielnicy.

Stare Miasto przerwało obronę 2 września, a walczący tam żołnierze i część ludności cywilnej przedostali się kanałami do Śródmieścia i na Żoliborz.

Jak się przygotować do spaceru?

Czas trwania: 1,5 h

Dla kogo: dla młodzieży i dorosłych ciekawych historii Warszawy

Co ze sobą zabrać na wyprawę? Naładowany telefon komórkowy i słuchawki. Punktom spaceru towarzyszą nagrania, jeśli nie masz możliwości ich odsłuchania, pod nagraniami znajdziesz transkrypcje.

Mapę otworzysz w aplikacji Google Maps na swoim telefonie. Żeby odsłuchać nagrań należy wrócić do przeglądarki i tej strony.

Spacer przygotowały: Monika Michałek i Anna Zdanowska

Konsultacja: Julian Borkowski

Nagranie: Hanna Tomaszuk

Lektorka: Michalina Sozańska

Pomnik Powstania Warszawskiego

Początek spaceru: Plac Krasińskich, Pomnik Powstania Warszawskiego

Pomnik Powstania Warszawskiego, Edward Hartwig, koniec XX w., ze zbiorów Muzeum Warszawy
Pomnik Powstania Warszawskiego na placu Krasińskich, Edward Hartwig, lata 90. XX w., ze zbiorów Muzeum Warszawy

Spacer zaczynamy na placu Krasińskich, obok Gmachu Sądu Najwyższego, gdzie napotkasz kadry niczym z filmu wojennego. Całość sprawia wrażenie bardzo dynamiczne. Jest ruch i dramatyzm, są emocje, ale i realizm pomnikowych postaci.

Większa grupa figuralna przedstawia powstańców wybiegających spod upadających bloków. Może jest to walący się budynek? Rozpoznajemy rodzaje broni, niemieckie i polskie hełmy na głowach niektórych powstańców, opaski powstańcze na ramionach, ale też emocje i determinację na twarzach.

Mimo, że są to postacie anonimowe, zostały zainspirowane archiwalnymi zdjęciami. Popatrz na fotografię Sylwestra Brauna pseudonim „Kris”.

Powstańcy w wejściu do kościoła św. Krzyża, Sylwester Braun ps. „Kris”, 24 sierpnia 1944, ze zbiorów Muzeum Warszawy

U dołu schodów zobaczysz drugą, mniejszą grupę postaci – ludzi schodzących do kanałów: żołnierzy, kobietę z dzieckiem na rękach. To ewakuacja, symboliczny koniec powstania, jego klęska. Na placu Krasińskich znajdował się właz do kanału, którym oddziały wycofały się ze Starówki. Ostatnia grupa zeszła nim pod ziemię 2 września. Tego samego dnia około godziny 9 rano właz zawaliły gruzy zbombardowanego gmachu Sądu Apelacyjnego. Stare Miasto znalazło się całkowicie w rękach wroga a wraz z nim pozostała jeszcze ludność.

Jest jeszcze trzecia część pomnika – ceglana ściana ze znakiem kotwicy, symbolem Polski Walczącej. Stoi na miejscu muru getta, łącząc symbolicznie przestrzenie i nawiązując do historii żydowskiej Warszawy.

Pewnie zwróciłaś, zwróciłeś uwagę na postać księdza błogosławiącego schodzących do kanału. W Powstaniu Warszawskim około 150 księży było z wojskiem i ludnością cywilną. Starali się dawać wsparcie i przynosić pociechę. Proponowali wspólną modlitwę. Miron Białoszewski w „Pamiętniku z powstania warszawskiego” przywołuje takie wspomnienie: 

„przybiegł do nas ksiądz. I nie tylko do nas. Bo i do innych schronów. I nie pierwszy ksiądz. I nie pierwszy raz. Przybiegł, żeby każdemu schronowi udzielić tak zwanych ostatnich sakramentów. Przybiegł tak, jak stał. Nie miał ze sobą nic. Wszystko było już wyczerpane albo przysypane. Piszę o tym, bo to też jest jedno z tych ważnych wspomnień”.

Księża udzielali też ślubów. W czasie trwania Powstania związek małżeński zawarło 256 par. Jednym z kapelanów na Starym Mieście był ksiądz major Józef Warszawski – pseudonim „ojciec Paweł”, kapelan Zgrupowania „Radosław”. Czy to on był pierwowzorem dla postaci księdza? Na to pytanie mogliby odpowiedzieć autorzy pomnika Wincenty Kućma i Jacek Budyn. Odsłonięto go 1 sierpnia 1989 roku.

Powstańcy na stanowisku strzeleckim w ruinach Poczty Głównej, Sylwester Braun ps. „Kris”, 18 września 1944, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Wejście do kanału

Niedaleko skrzyżowania ulicy Miodowej z Długą, na placu Krasińskich, znajduje się szczególny właz do kanałów. Dojście do niego zaznaczono ciemniejszą kostką brukową. To właśnie do niego zeszli powstańcy oraz cywile opuszczający zniszczoną Starówkę pod koniec sierpnia i na początku września 1944 roku. Razem około 5300 osób.

Na elewacji żółtego budynku znajdziesz tablicę upamiętniającą tę ewakuację. Możesz prześledzić podziemną drogę, jaką pokonali. Większość wyszła na ulicy Wareckiej. Droga ulicami zabrałaby około 30 minut, kanałami przedzierali się kilka godzin…

Powstańcy bardzo często używali kanałów ściekowych jako dróg komunikacyjnych. Dawały one szansę przejścia pod pozycjami wroga. Ale było to niezwykle niebezpieczne i bardzo nieprzyjemne. Kanały były ciasne, bez dostępu do światła, wypełnione ściekami nawet po pas. Miały kształt odwróconego jajka. Najmniejsze miały wymiary 60 cm szerokości i 90 cm wysokości, a największe 160 cm szerokości i 210 cm wysokości. Co 80 metrów były zainstalowane wpusty uliczne przyjmujące wodę deszczową. Aby pracować w takich warunkach trzeba było mieć wyjątkowe predyspozycje, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Członkowie i członkinie patroli kanałowych byli wybierani ze względu na swój niewysoki wzrost i drobną budowę. Zachowywali spokój w warunkach zupełnej ciemności, smrodu i nieczystości sięgających im do kolan, a często wyżej. Mieli podciągnięte spodnie, zabezpieczone buty i zawinięte głowy, aby chronić się przed uderzeniem.

Na dodatek Niemcy już 9 sierpnia zdobyli informację, że powstańcy wykorzystują sieć miejskich kanałów, starali się je więc zablokować. Wrzucali do środka granaty, świece dymne, wpuszczali gaz. Powstańcy ostrzegali się nawzajem, zostawiając w niebezpiecznych punktach napisy „Niemcy ↑”.

Przejście kanałami, Stanisław Tomaszewski-Miedza, lata 70. XX w., ze zbiorów Muzeum Warszawy

Posłuchajcie fragmentów wspomnień Teresy Potulickiej-Łatyńskiej, rocznik 1925, sanitariuszki Batalionu „Wigry” Zgrupowania AK „Róg”:

Otóż pierwsze uczucie to było obrzydzenie. Gdy znalazłam się we włazie, wyczułam pod nogami szczebelki metalowej drabinki. W dole szumiała jakaś mętna ciecz. Zeszłam na dół i miałam tę ciecz po kolana. Zapach? Lepiej nie mówić. (…)”.

I dodaje:

„Mieliśmy iść do przodu, trzymając się liny. Nie widziałam nic, panowały całkowite ciemności. Słychać było tylko chlupot nóg, ciężkie, ludzkie oddechy, co pewien czas stłumione jęki przerażenia. Szliśmy pod niemieckimi pozycjami i nerwy mieliśmy napięte do granic możliwości. Niemcy bowiem co pewien czas otwierali włazy i wrzucali do środka granaty albo środki trujące. Musieliśmy więc zachować absolutną ciszę. Najmniejszy hałas mógł nas zdradzić. Drugi powód strachu – zgubimy się! I będziemy błądzić kanałami w całkowitych ciemnościach, dopóki nie padniemy z wyczerpania i się nie utopimy. Niestety, nie wszyscy byli w stanie utrzymać dyscyplinę. Wystarczyło, że ktoś tylko szepnął, iż zabłądziliśmy, a już podnosił się nieprawdopodobny lament. Ludzie krzyczeli, że już po nas, że zostaliśmy pogrzebani żywcem. Podobne krzyki rozlegały się również, gdy podnosił się poziom wody. To wszystko strasznie szarpało nerwy. Rękami wyczuwałam przesuwające się obślizgłe ściany kanału, po obu moich stronach i nade mną. Tam było tak ciasno!”

Cytaty pochodzą z książki Anny Herbich „Dziewczyny z Powstania. Prawdziwe Historie”.

Pomnik Kobietom Powstania Warszawskiego

Powstańcy w wejściu do kościoła św. Krzyża, Sylwester Braun ps. „Kris”, 24 sierpnia 1944, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Niedaleko pałacu Krasińskich, tuż przy wejściu do ogrodu znajduje się pomnik z brązu przedstawiający trzy kobiety trzymające się za ręce. Postać środkowa ma opaskę powstańczą na ramieniu. Rzeźba symbolizuje hołd złożony wszystkim kobietom Powstania Warszawskiego: żołnierkom, sanitariuszkom, osobom cywilnym – matkom, siostrom, żonom i babciom. Odsłonięto ją w 2021 roku. Jej autorką jest artystka Monika Osiecka.

„Pomnik będzie upamiętniać wszystkie kobiety Powstania, walczące z bronią w ręku oraz sanitariuszki i łączniczki. Ma oddać hołd także cywilnym ofiarom Powstania, kobietom, które zostały zhańbione, wygnane, a także poddane innym cierpieniom. Przypominać będzie dramat matek i babć, których dzieci i wnuki walczyły w Powstaniu Warszawskim i których często już nigdy nie zobaczyły. Wielki heroizm kobiet Powstania i ogrom cierpień, których doznały niewątpliwie zasługuje na upamiętnienie”

czytamy w uzasadnieniu uchwały Rady Warszawy dotyczącej powstania tego pomnika.

Zwróć uwagę na stroje kobiet – wydają się ponadczasowe, a nawet współczesne. Modelkami dwóch bocznych postaci były koleżanki artystki, natomiast postać w środku, z opaską powstańczą, zainspirowała babcia Moniki Osieckiej:

„Podczas modelowania postaci inspirowałam się zdjęciem mojej babci. Jej brat walczył w powstaniu w Pułku „Baszta”. Przedstawiłam kobiety, które miały siłę, żeby przetrwać powstanie. Zwyciężyły nie bronią, ale swoją solidarnością. To są postacie ponadczasowe. Te same kobiety teraz walczą, uczestnicząc w ulicznych protestach”

– tłumaczyła artystka podczas spotkania poświęconego budowie monumentu w Centrum Praskim Koneser w czerwcu 2021 roku.

Podczas spaceru przywołamy wiele kobiecych historii i wspomnień.

Cytaty pochodzą z artykułu Tomasza Urzykowskiego „Nowy warszawski pomnik. Pamięci kobiet, które miały siłę przetrwać powstanie”, opublikowanego w „Gazecie Wyborczej”.

Katedra polowa przy ul. Długiej

Ruiny katedry polowej Wojska Polskiego przy ulicy Długiej, Alfred Funkiewicz, 1946, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Przy ulicy Długiej, naprzeciwko Pomnika Powstania Warszawskiego znajduje się kościół garnizonowy. Poznasz go po kotwicy i śmigle stojących u wejścia. To przed nim odbyła się największa i najlepiej udokumentowana fotograficznie defilada wojska powstańczego.

6 sierpnia po mszy, przed dowódcami jednostek AK przemaszerowali żołnierze Batalionu „Gozdawa”. Pod bronią, ustawieni czwórkami szli od strony ulicy Miodowej w kierunku ulicy Freta na Nowym Mieście.

Kościół w czasie powstania zbombardowano, dziś odbudowany służy Wojsku Polskiemu. Wewnątrz znajdziesz wiele tablic poświęconych żołnierzom polskim, także powstańcom. To tutaj, w lutym 2016 roku odbył się pogrzeb Marii Stypułkowskiej-Chojeckiej pseudonim „Kama” uczestniczki akcji likwidacyjnej generała SS Franza Kutschery. „Kama” była łączniczką i wywiadowczynią. Brała udział w rozpoznaniu i likwidacji szczególnie niebezpiecznych funkcjonariuszy niemieckiego aparatu terroru w Warszawie. Uczestniczyła w wielu akcjach dywersyjnych, sabotażowych i bojowych. W czasie Powstania Warszawskiego zorganizowała punkt pomocy sanitarnej na Nowym Mieście, a swoich rannych wyprowadzała kanałami do Śródmieścia. Sama także była ranna, dwukrotnie.

Zdjęcia Marii Stypułkowskiej-Chojeckiej „Kamy” możesz obejrzeć na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego pod linkiem: 1944.pl/powstancze-biogramy/maria-stypulkowska,42972.html

Portret ks. J. Warszawskiego w sali tradycji Ordynariatu Polowego, fot. Anna Zdanowska
Pamiątki po ks. J. Warszawskim w sali tradycji Ordynariatu Polowego, fot. Anna Zdanowska

W podziemiach Katedry Polowej Wojska Polskiego mieści się sala tradycji Ordynariatu Polowego (dawne Muzeum Ordynariatu Polowego). Zachęcamy do odwiedzenia tego miejsca i zapoznania się z pamiątkami po kapelanach wojskowych. Znajdziesz tu również pamiątki po księdzu Józefie Warszawskim pseudonim „Ojciec Paweł”.

Sprawdź godziny otwarcia i zaplanuj swoją wizytę: ordynariat.wp.mil.pl/o-nas/sala-tradycji-ordynariatu-polowego-im-abp-gen-dyw-jzefa-feliksa-gawliny/

Szpital polowy w budynku Archiwum Głównym Akt Dawnych, ulica Długa 7

Tablica informacyjna na fasadzie budynku Archiwum Akt Dawnych, Anna Zdanowska. Na tablicy podano omyłkową datę masakry 1 września.

Znajdź pałac przy ulicy Długiej 7. To siedziba dzisiejszego Archiwum Głównego Akt Dawnych. W czasie Powstania w budynku tym znajdował się Centralny Powstańczy Szpital Chirurgiczny, obliczony na 600 rannych. Była tam także składnica leków i sprzętu medycznego.

W okresie Powstania Warszawskiego funkcjonowało ponad 120 szpitali polowych oraz ponad 200 punktów opatrunkowych dla lżej rannych. Jak wyglądała ich codzienność na Starym Mieście? Wśród walk, pożarów i zniszczeń do szpitali trafiało coraz więcej osób. Nie było łóżek, rannych układano na ziemi. Nie było prądu, więc operacje wykonywano w świetle świeczek lub lamp naftowych. Zrobiono ich około tysiąca. Narzędzia próbowano sterylizować ogniem lub moczono je w sublimacie, czyli w soli kwasu solnego i rtęci. Był ogromny problem z zachowaniem higieny, nie mówiąc o sterylności. Zgromadzone przed rozpoczęciem Powstania środki opatrunkowe, leki i sprzęt medyczny starczyły na kilka pierwszych dni jego trwania. Personel pracował bez chwili odpoczynku. Brakowało wszystkiego. Ciężko było o wodę zdatną do picia, wiele osób chorowało na biegunkę. To był powszechny problem. Dlatego zamiast wody piło się wino, po które chodzono do ojców dominikanów na Freta. Wino gotowano i podawano rannym. Gdy zaczęło brakować środków znieczulających używano po prostu alkoholu. Panował zaduch, fetor ropy, krwi, potu… Ludziom dokuczały insekty – wszy, pluskwy, pchły, muchy.

Po upadku Powstania na Starówce Niemcy dokonywali potwornych zbrodni, rozstrzeliwując ludność cywilną, mordując rannych i chorych leżących w szpitalach. Na fasadzie odszukaj tablicę upamiętniającą ofiary zbrodni dokonanej właśnie w tym gmachu. Hitlerowcy nie przestrzegali znaku czerwonego krzyża umieszczanego na budynkach ani Konwencji Genewskiej, czyli międzynarodowego aktu prawnego chroniącego rannych i chorych żołnierzy oraz służby pomocowe sanitarne i cywilne. Szpital na ulicy Długiej został zlikwidowany 2 września 1944 roku. Lekko rannych popędzono w stronę placu Zamkowego, resztę zamordowano, a ich ciała spalono. Na elewacji znajdziesz również ślady po kulach; są dokumentem innego wydarzenia: egzekucji 50 więźniów Pawiaka 24 stycznia 1944 roku.

Dr Kubicki przy operacji na punkcie sanitarnym, z powstania 1944, T. Bukowski, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Dom przy ul Freta 1/3 – Opowieść „Blondynki” – historia o przetrwaniu i miłości

Powstańcy i kobieta z bukietem róż, Sylwester Braun ps. „Kris”, początek sierpnia 1944, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Zatrzymaj się na rogu ulicy Długiej i Freta i poszukaj domu z adresem Freta 1/3. Wydarzyła się tu niewiarygodna historia przetrwania i miłości.

3 września 1944 roku znalazła tu schronienie 21 osobowa grupa rannych, którym udało się uciec z masakry okolicznych szpitali polowych. Ukryli się w piwnicach domu na rogu ulicy Freta. Na ulicach żołnierze z dywizji SS Dirlewangera wyłapywali uciekinierów. Niszczyli, grabili, mordowali. Grupą rannych zaopiekowała się Danuta Ślązak pseudonim „Blondynka”, starsza strzelec z Batalionu AK „Chrobry I”.  Do szpitala polowego na Podwalu przyszła w odwiedziny do podchorążego Mieczysława Gałki pseudonim „Elegant”, swojego dowódcy. Została w szpitalu po ewakuacji personelu i oddziałów. W piwnicach wraz z „Blondynką” znaleźli się „Elegant”, „Edek”, młodziutki Andrzej Dybaś z nogą w szynach i raną na szyi oraz kilkunastu innych. 6 września żyło ośmioro z nich. Piwnica była duża z kilkoma otworami, na zewnątrz gruzy. Brakowało wody i pożywienia. „Blondynka” chodziła na nocne wyprawy w poszukiwaniu rzeczy nadających się do jedzenia. Zmieniała opatrunki, czuwała. „Elegant” ranny w nogę czuł się coraz gorzej, rana ropiała i gniła. Danuta również ciężko zachorowała. Ginęli kolejni towarzysze: Jurek Skrzypek, Zieliński i marynarz Marian, zamordowani przez patrol niemiecki. Do października zostało ich tylko troje: „Blondynka”, „Elegant” i „Edek”. Nie mieli już nic ani wody, ani jedzenia. Był 7 października, gdy dziewczyna, przeszukując ruiny, natknęła się na grupę ludzi pracującą na Starym Mieście. Od nich dowiedziała się o kapitulacji Powstania. Dzień później wyruszyła do szpitala na Płockiej, na Woli, aby zorganizować pomoc dla rannych towarzyszy. Zostali uratowani. Niestety w szpitalu okazało się, że „Elegantowi” trzeba amputować nogę. Obiecała mu wtedy, że będzie na niego czekać i przekonała, żeby dla niej żył. 15 kwietnia 1945 roku w kościele Matki Bożej Loretańskiej na warszawskiej Pradze odbył się ślub Danuty Ślązak „Blondynki” z Mieczysławem Gałką „Elegantem”.

Danuta Gałka została odznaczona srebrnym krzyżem Orderu Virtuti Militari. Swoje wspomnienia opisała w książce „Byłam warszawskim Robinsonem”.

Opowieść o niej przeczytasz także w książce Wacława Gluth-Nowowiejskiego „Nie umieraj do jutra”. Zmarła w 2018 roku.

Zdjęcia Danuty Józefy Ślązak „Blondynki” możesz obejrzeć na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego pod linkiem: 1944.pl/powstancze-biogramy/danuta-slazak,45080.html

Ruiny ulicy Freta, Alfred Funkiewicz, między 1945 a 1946, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Kościół św. Jacka oo. Dominikanów, ulica Freta 10

Zajrzyj do wnętrza barokowego kościoła św. Jacka. Podczas Powstania Warszawskiego była tutaj filia Centralnego Powstańczego Szpitala Chirurgicznego. Ulokowano tu około 250 rannych. Także okoliczni mieszkańcy szukali schronienia w świątyni, licząc na ochronę grubych murów. 26 sierpnia 1944 roku około godziny 17:00 Niemcy przeprowadzili nalot na Stare Miasto. Bomby spadły na kościół. Zginęło około tysiąca osób. Tak moment wybuchu wspomina Zbigniew Galperyn pseudonim „Antek” z Batalionu AK „Chrobry I”, który cudem przeżył bombardowanie:

„Miałem wrażenie, że cały kościół się podniósł do góry. To były bomby z opóźnionym zapalnikiem. Jedna z nich przebiła dach, sufit, uderzyła w posadzkę tam, gdzie wcześniej leżałem, i dopiero wtedy wybuchła. W posadzce zrobiła się dziura do katakumb. W kościele zginęło kilkaset osób, ich ciała rozrzucone były po całym wnętrzu”.

Cytat pochodzi z rozmowy z Jerzym Stanisławem Majewskim, opublikowanej w „Gazecie Wyborczej”.

Kościół został odbudowany w latach pięćdziesiątych. Zaraz po wejściu do przedsionka możesz przeczytać jego historię umieszczoną w gablocie. Odnajdź też figurę Madonny w lewej nawie kościoła. Przyjrzyj się jej twarzy. Jedna połowa jest jaśniejsza, a druga znacznie ciemniejsza. Ta XVII-wieczna rzeźba została uszkodzona pociskiem, a twarz Matki Boskiej uzupełniono już po wojnie, stąd różnica w kolorach.

W bocznej nawie po prawej stronie kościoła odnajdziesz sczerniały grobowiec Katarzyny Ossolińskiej. Podczas rekonstrukcji świątyni pozostawiono go w stanie, w jakim przetrwał wojnę, zniszczony, ze śladami ognia. Jest niemym świadkiem tragicznych wydarzeń, które się tu rozegrały.

Dom przy ul Mostowej 27/29

Powstańcza kuchnia polowa na podwórzu kamienicy przy ulicy Kredytowej 3, Sylwester Braun ps. „Kris”, sierpień 1944, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Tu, gdzie dziś widzisz bar przy Barbakanie, w pierwszych dniach Powstania funkcjonował sklep. Tak o nim pisze Miron Białoszewski w „Pamiętniku z powstania warszawskiego”:

„Więc polecieliśmy na Mostową pod górę (jeszcze ta skarpa i te pochyłości). Na róg Freta. Do sklepu. Po prostu. Nie do wiary. Sklep był czynny. Tylko jakoś tak dziwnie. Prawie otwarty (uchylony). Ale sprzedawał. Co? Kaszę chyba. Chleb? Bo chybaśmy te dwie rzeczy kupili. W każdym razie coś kupiliśmy. Jedyny i ostatni raz. Bo więcej sklepów ani przedtem, ani potem nie widziałem”.

Zdobywanie pożywienia było jednym z wielu codziennych wyzwań ukrywającej się ludności cywilnej. Skąd brało się jedzenie podczas powstańczych dni? Jak wspomina Białoszewski, siostry Sakramentki karmiły swoimi zapasami:

„Te Sakramentki, które przez ileśset lat, od Marysieńki, śpiewały za kratami i przez kraty przyjmowały komunię, nagle stały się działaczkami, społeczniczkami, bohaterską instytucją, oparciem dla Nowego Miasta. Żywiły i część wojska. Wojsko rozdawało część swego cywilom. Tylko popełniano w kółko codziennie jeden i ten sam błąd. Były upały. I nie rozdawało się mięsa z dopiero co zarżniętych świń i krów, tylko to z wczoraj czy z przedwczoraj. A to z wczoraj czy z przedwczoraj było już zaśmierdziałe. I jak wojsko to gotowało, bo wojsko to gotowało, w środkowych schronach, w kotłach, w kubłach, to smród szedł na całe piwnice. Raz spróbowaliśmy i my jeść. Aleśmy ze Swenem nie mogli tknąć. Śmierdziało nie do zniesienia. Chociaż byliśmy już bardzo wygłodniali”.

Drugim źródłem pożywienia był ogród dominikanów z ulicy Freta. Kopano ziemniaki, zbierano pomidory i cebulę. Po wodę wyprawiano się do studni, pękniętych rur. Im dłużej trwało Powstanie, tym trudniej było przetrwać. 

Cytat pochodzi z książki Mirona Białoszewskiego „Pamiętnik z powstania warszawskiego”.

Powstańcy spożywają posiłek, sierpień 1944, ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Muzeum Warszawy, Rynek Starego Miasta 42-28

Rynek Starego Miasta, zrujnowane kamienice strony Dekerta, Zofia Chomętowska, 1945, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Kilka lat przed wybuchem wojny zapadła decyzja o powstaniu Muzeum Dawnej Warszawy. Na jego siedzibę zostały przeznaczone dawne kamienice mieszkalne nr 34 i 36. W przyszłości planowano zorganizować w nich sale wystawowe. Drewniane stropy kamienic zostały wzmocnione na wypadek wojny połączyła je ogniotrwała konstrukcja z żelbetu. Dzięki temu nie zostały zupełnie zburzone i wypalone podczas II wojny światowej i Powstania Warszawskiego.

W piwnicach Muzeum Warszawy możecie zobaczyć makietę. Przedstawia ona zniszczenia, jakim uległa ta część Rynku Starego Miasta oraz stan zachowanych kamienic.

Spójrz na kamienicę numer 28. Sąsiaduje ona z ulicą Krzywe Koło. Od lat trzydziestych XX wieku działała tu przychodnia lekarska. Pracowali w niej lekarze wszystkich specjalności. Do dyspozycji mieli niewielką salę operacyjną, pracownię rentgenowską i laboratorium. Na początku sierpnia 1944 roku działał tu szpital powstańczy. Następnie został przeniesiony do gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości (pałacu Raczyńskich) przy ulicy Długiej 7.

7 sierpnia kamienica Kazubowska numer 30 stała się kwaterą Zgrupowania Armii Krajowej „Róg”. Jego dowódcą był major Stanisław Błaszczak, pseudonim „Róg”. Znajdowała się tu centrala telefoniczna o pseudonimie „Sandacz”. Obsługiwał ją telefonista pseudonim „Rybak”. Zgrupowanie „Róg” miało wyznaczony obszar walki. Broniło odcinka od gmachu Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych na północy aż po zniszczony Zamek Królewski na południu. Jego zadaniem była też obrona wylotów staromiejskich ulic Świętojańskiej, Piwnej i Podwale. Obszar ten wzmacniała sieć barykad. Ludność cywilna usypała cztery takie fortyfikacje w narożnikach Rynku.

Już od 9 sierpnia rozpoczęło się bombardowanie Rynku i ostrzał z broni lotniczej. Nasiliło się ono siedem dni później i spowodowało poważne straty wśród ludności cywilnej. 20 sierpnia od rana aż do końca dnia trwał ostrzał niemieckiej artylerii. Niemal co godzinę Rynek, jak i całe Stare Miasto były bombardowane. To zmusiło majora „Roga” do przeniesienia swojej kwatery na ulicę Podwale.

Ruiny Rynku Starego Miasta, Alfred Funkiewicz, między 1945 a 1946, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Kilka lat temu Muzeum Warszawy odwiedziła warszawianka, która w czasie Powstania Warszawskiego była kilkuletnią dziewczynką. W sierpniu 1944 roku ukrywała się wraz z matką w piwnicy jednej z kamienic, które dziś są przestrzenią wystawienniczą. Po latach postanowiła odnaleźć miejsce, które pozwoliło przetrwać bezpiecznie jej i jej matce ten niezwykle trudny czas. Podzieliła się z nami swoimi wspomnieniami. W okresie Powstania w piwnicach przebywało wielu cywilów, którzy zatrzymali się tutaj chcąc znaleźć schronienie przed niebezpieczeństwem śmierci. W zaduchu, ciemnościach i bardzo trudnych warunkach sanitarnych przyszło im mieszkać wspólnie przez kilkadziesiąt dni. Nasza rozmówczyni zapamiętała jedno: jakimś cudem jej matce udało się zająć miejsce pod stołem, który stał w jednej z piwnic. Ta przestrzeń wyznaczona granicami czterech stołowych nóg należała tylko do nich obu. W porównaniu z innymi ukrywającymi się osobami miały luksusowe warunki. Po wielu latach córce udało się odnaleźć dawne miejsce schronienia w jednej z piwnic muzealnych w pobliżu ulicy Krzywe Koło.

W latach 80. ubiegłego wieku w murach obecnego Muzeum Warszawy narodziła się idea upamiętnienia Powstania Warszawskiego. Powstał wtedy oddział Muzeum Powstania Warszawskiego, którego główne zadanie polegało na gromadzeniu pamiątek powstańczych. 20 lat później zbiory nowo powstałego Muzeum zostały przeniesione do nowej siedziby w budynku dawnej Elektrowni Tramwajowej na Woli.

Dziś znaczną część zbiorów Muzeum Warszawy stanowią pamiątki z Powstania Warszawskiego, których liczba wciąż wzrasta dzięki darczyńcom.

Przedmioty te możesz znaleźć w gabinetach wystawy głównej Muzeum Warszawy. Najwięcej ich znajdziesz w Gabinecie Relikwii.

Sprawdź godziny otwarcia i zaplanuj swoją wizytę w Muzeum Warszawy: muzeumwarszawy.pl

Ruiny kamienic przy Rynku Starego Miasta, strona Dekerta, Alfred Funkiewicz, 1946, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Upamiętnienie wybuchu na ulicy Kilińskiego

Ruiny ulicy Podwale, Alfred Funkiewicz, między 1945 a 1946, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Pod jałowcem obok sklepu spożywczego odnajdź kamień z odbitym śladem gąsienicy niemieckiego transportera. Wydarzył się tu jeden z najtragiczniejszych momentów w historii Starego Miasta. Było to 13 sierpnia 1944 roku.

Wycofujący się Niemcy pozostawili nieopodal placu Zamkowego transporter z przygotowanym ładunkiem wybuchowym ważącym aż 450 kg. Powstańcy nie wiedzieli nic o tym pojeździe. Nie mieli pojęcia, że to był ciężki nosiciel ładunków wybuchowych. Sądząc, że właśnie zdobyli cenny łup, w euforii rozpoczęli triumfalny przejazd przez Starówkę. Wokół zbierały się tłumy rozradowanych mieszkańców. Żołnierze zignorowali rozkaz, aby czekać na pirotechnika. Pojazd miał być zbadany przez specjalistów z Batalionu „Gustaw”. Do zadania został oddelegowany Witold Piasecki pseudonim „Wiktor”. Zanim jednak zdążył przebadać transporter, Borgward wybuchł. Zginęło co najmniej 300 osób. Silna eksplozja przetoczyła się ognistą nawałnicą przez ulicę, siejąc śmierć i spustoszenie. 

„Wiktor” tak wspomina tamten moment:

„Przeczuwałem, że stanie się coś złego. Przyspieszyłem kroku, wszedłem do bramy naszej kwatery przy Kilińskiego 3 i wtedy uderzył mnie pęd powietrza. Mój krok zmienił się w skok, upadłem w ogródku na podwórzu. W bramie szalało morze ognia”.

Cytat pochodzi z „Przewodnika po powstańczej Warszawie” autorstwa Jerzego Stanisława Majewskiego i Tomasza Urzykowskiego.

Głaz upamiętniający ofiary wybuchu niemieckiego transportera, fot. Anna Zdanowska

Posłuchaj jeszcze wspomnień Teresy Potulickiej:

„W tej samej sekundzie nastąpiła eksplozja. Największa z eksplozji jaką kiedykolwiek widziałam. Głucha detonacja, oślepiający błysk i fala uderzeniowa, która zatrzęsła ziemią. W promieniu dobrego kilometra wszystkie szyby wyleciały z okiem, ludzi zwaliło zaś z nóg. Jakieś martwe ciało – najprawdopodobniej kierowcy – wleciało z impetem na nasz balkon. To był sam korpus – bez głowy, rąk i nóg – który odbił się od ściany budynku i potężnie uderzył mnie w plecy. Przewróciłam się, byłam cała we krwi i kawałkach wnętrzności”.

Cytat pochodzi z książki Anny Herbich „Dziewczyny z Powstania. Prawdziwe Historie”.

Pomnik Małego Powstańca

Zagubione dziecko, Ernst Kurbjuhn, wrzesień 1944, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Tuż przy murach miejskich, nieopodal ulicy Podwale znajduje się pomnik upamiętniający najmłodszych uczestników Powstania. Został zaprojektowany przez Jerzego Jarnuszkiewicza w 1946 roku. Nosił wtedy tytuł „Dziecko-bohater” i był malutką statuetką, pierwszym dziełem artysty. Takie upamiętnienie najmłodszych warszawiaków bardzo podobało się ludziom i chętnie kupowali powielane kopie. Na początku lat osiemdziesiątych harcerze z Chorągwi Stołecznej ZHP imienia Bohaterów Warszawy wystąpili z pomysłem postawienia pomnika upamiętniającego najmłodszych uczestników Powstania. Jerzy Jarnuszkiewicz ofiarował im bezpłatnie swój projekt oraz dokumentację potrzebną do realizacji.

1 października 1983 roku uroczyście dokonano odsłonięcia pomnika odlanego w brązie. Chłopiec z biało-czerwoną opaską, w za dużym, opadającym na czoło hełmie i ogromnych butach stanął na miejscu jednej z baszt zewnętrznych murów obronnych starej Warszawy.

Pomnik przez lata utrwalał przekonanie o udziale dzieci w Powstaniu. A jak było naprawdę? Oddziały powstańcze raczej starały się chronić dzieci na ile się dało i nie angażować ich w działalność wojenną. Czasem pod opiekę żołnierzy trafiały sieroty. Były tam bezpieczniejsze niż samotne na ulicach. Pomagały w kuchniach, szpitalach, były łącznikami. Nastolatki uciekały od rodzin, aby walczyć i pomagać. Przykładem może być dwunastoletni Witek Modelski pseudonim „Warszawiak”, który uciekł matce i został przyjęty jako ochotnik najpierw na Woli do Batalionu AK „Parasol”. Potem znalazł się na Starym Mieście w Batalionie AK „Gozdawa”. Jest najmłodszym powstańcem odznaczonym Krzyżem Walecznych i kapralem. Jego historia kończy się tragicznie. Zginął na Czerniakowie 20 września 1944 roku.

Mały Powstaniec, Jerzy Jarnuszkiewicz, lata 50. XX wieku, 17 kwietnia 1948, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Centrum Interpretacji Zabytku

Centrum Interpretacji Zabytku jest miejscem, gdzie znajdziesz wiele zdjęć wojennej Starówki. W trzech salach pokazujemy zniszczenie i odbudowę Warszawy. Warto tutaj zajrzeć, by dowiedzieć się więcej o życiu ludności cywilnej w ruinach, poznać przerażające statystyki, obejrzeć fotografie i porównać je z dzisiejszymi widokami.

W drugiej sali zwróć uwagę na zdjęcia Ewy Faryaszewskiej pseudonim „Ewa”, która dokumentowała postępujące zniszczenie. Ewa była studentką Akademii Sztuk Pięknych i łączniczką batalionu „Wigry”. Została oddelegowana do zespołu ratowania zabytków i dóbr kultury. Wraz ze współpracownikami poszukiwała dzieł sztuki z prywatnych i państwowych kolekcji, by je ukryć i przechować w piwnicach Muzeum Dawnej Warszawy. Fotografowanie było częścią jej pracy dokumentacyjnej.

Ciężko ranna zmarła pod koniec sierpnia 1944 roku. Jej zdjęcia przechowywała matka, a w latach siedemdziesiątych podarowała je Muzeum Warszawy. Fotografie zeskanowano, starając się odzyskać kolory. Dziś można je zobaczyć w książce „Fotografie ruin. Ruiny fotografii 1944–2014” i na wyświetlaczu w Centrum Interpretacji Zabytku.

Widok ulicy Krzywe Koło w kierunku południowym przez zawaliska kamienic, Ewa Faryaszewska, sierpień 1944, ze zbiorów Muzeum Warszawy
Rynek Starego Miasta, kamienice strony Dekerta, Ewa Faryaszewska, sierpień 1944, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Zdjęcia Ewy Faryaszewskiej „Ewy” możecie obejrzeć na stronie internetowej Muzeum Powstania Warszawskiego pod linkiem: 1944.pl/powstancze-biogramy/ewa-faryaszewska,9807.html

Sprawdź godziny otwarcia i zaplanuj swoją wizytę w Centrum Interpretacji Zabytku: ciz.muzeumwarszawy.pl

Ulica Dziekania

Znak kotwicy - upamiętnienie barykady, fot. Anna Zdanowska

Przechodząc ulicą Kanonią zwróć uwagę na upamiętnienie barykad – mały znak kotwicy. Barykady znajdowały się w wielu miejscach, np. na Krzywym Kole, na ulicy Świętojańskiej i tutaj pod łącznikiem, na Dziekanii. Akurat w tym miejscu rolę barykady pełnił duży opancerzony transporter, nieprzydatny do walki na wąskich uliczkach. Świetnie za to zamykał przejście. Barykady były robione z kamieni, płyt chodnikowych, części rozbitych niemieckich pojazdów, dosłownie z czego się dało. Miały pomóc żołnierzom obronić Stare Miasto.

Tak pisze o barykadach Miron Białoszewski:

„…polecieliśmy na Mostową. Pod górę. Za trzy czy cztery barykady. Barykady nie takie, jakie po sześciu dniach na Ogrodowej, ale każda ułożona z płyt chodnikowych, na dużą wysokość, ubita ziemią, najeżona szynami powtykanymi, wbitymi w ziemię. Zupełnie były nie do zdobycia”.

Cytat pochodzi z książki Mirona Białoszewskiego „Pamiętnik z powstania warszawskiego”.

Kawałek dalej na ścianie Katedry zobaczysz wmurowaną gąsienicę transportera. Tablica mylnie wskazuje, że jest to część Goliatha użytego przez Niemców do wyburzenia fragmentu ściany. Najprawdopodobniej jednak jest to gąsienica większego nosiciela ładunków – Borgwarda, który wybuchł na ulicy Kilińskiego. Ale historia z Goliathem także jest prawdziwa.

Żołnierze niemieccy zbliżyli ten mały pojazd opancerzony do ściany Katedry, naładowali go środkami wybuchowymi i wysadzili w powietrze spory kawałek muru. Przyjrzyj się uważnie kolorowi cegły, jej ułożeniu, a zobaczysz jaki otwór powstał. Wybuch był tak duży, że zdmuchnął znajdujący się po drugiej stronie ściany pomnik Stanisława Małachowskiego aż do przeciwnej nawy. W ten sposób Niemcy dostali się do wnętrza kościoła. Katedry broniły zaciekle plutony Batalionów AK „Bończa” i „Wigry”. W wyniku walk i pożarów Katedra została niemal całkowicie zniszczona.

Zniszczony niemiecki ciężki transporter ładunków Borgward B IV na ulicy Królewskiej, Sylwester Braun ps. „Kris”, sierpień 1944, ze zbiorów Muzeum Warszawy
Wystawa „Podziemna” w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Fragment ekspozycji. Niemiecka mina samobieżna „Goliath”, 1947, ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Katedra Św. Jana i historia Jezusa z kaplicy Baryczków

Wejdź do wnętrza Katedry, gdzie idąc prawą nawą, odnajdziesz zrekonstruowany pomnik Stanisława Małachowskiego. Wspominaliśmy o nim w poprzednim punkcie. Jego części zmiecione wybuchem opadły przy przeciwległej ścianie. Potem przejdź do lewej nawy i odszukaj kaplicę Baryczków. Przyjrzyj się uważnie znajdującej się wewnątrz figurze Chrystusa. Ma ona anatomiczne kształty i włosy wyglądające jak ludzkie. Mieszkańcy Warszawy bardzo długo wierzyli, że naprawdę pochodzą one od człowieka. Powstały legendy o figurze Chrystusa z naturalnymi ludzkimi włosami. Jednak ostatnie badania konserwatorskie pokazały, że jest to włosie końskie. Nie zmienia to faktu, że rzeźba jest jednym z najważniejszych symboli religijnych Warszawy. Jest też jednym ze świadków wydarzeń sierpnia 1944 roku na Starówce. Przetrwała uratowana przez księdza kapelana Wacława Karłowicza pseudonim „Andrzej Bobola”, Barbarę Ganczarczyk-Piotrowską pseudonim „Pająk” i Teresę Potulicką-Łatyńską pseudonim „Teresa”.

Posłuchaj opowieści pani Barbary o uratowaniu figury Chrystusa z płonącej już Katedry. Było to 16 sierpnia.

„Wchodzimy z „Teresą” do katedry. W kaplicy Baryczków wisi jeszcze Chrystus Cudowny. Jeden z księży usiłuje zdjąć figurę z krzyża. To ksiądz Wacław Karłowicz. Wokół na ołtarzu i posadzce rozsypane wota z roztrzaskanej pociskami gabloty, między nimi wysokie odznaczenia bojowe – Krzyże Virtuti Militari. Pomagamy księdzu we dwie z „Teresą”. Figura jest duża i ciężka. Chwytamy ją w wyciągnięte dłonie. Wspólnie wynosimy figurę na zewnątrz kościoła na ulicę Jezuicką, która była pod ostrzałem.

Trzeba ostrożnie przejść koło barykady a potem wchodzimy do najbliższej bramy na Jezuicką 1. Tam ksiądz odłącza od korpusu rozkrzyżowane ręce. Z bliska przyglądam się Obliczu. Wydaje się surowe. Z zaciekawieniem badam wzrokiem legendarne włosy. Są rzeczywiście prawdziwe, ale przyprószone pyłem. Pełno w nich jakiegoś kurzu, piachu, resztek tynku, gruzu. Korona cierniowa też jest prawdziwa, nie rzeźbiona. Z dzieciństwa znałam legendę, że figurze tej rosły do pewnego czasu włosy.

Figura ta od wieków jest otaczana wielką czcią. Słynęła ona z cudów. Modlili się przed nią polscy królowie, wodzowie wielu narodowych powstań: Tadeusz Kościuszko, Romuald Traugutt. Modlił się król Jan Sobieski przed swoją wyprawą pod Wiedeń a także po powrocie, dziękując za zwycięstwo.

Ja do tej figury też czułam jakiś wielki respekt, szacunek, ze względu na jej legendę. Widziana z pewnego oddalenia w ciemnawej kaplicy wydawała się owiana jakąś tajemnicą, odległa i niedostępna. Tymczasem mam ją tuż przy sobie, tak blisko. Mogę z bliska przyjrzeć się jej rysom twarzy. To jakieś niesamowite odczucie.

Z bramy na Jezuickiej wynosimy figurę na podwórko. Ja idę pierwsza niosąc ręce, za mną idzie ksiądz, któremu pomaga jakiś chłopak, nie z „Wigier”. To powstaniec, z opaską na ręku”.

Całość relacji na stronie internetowej Stowarzyszenia Pamięci Powstania Warszawskiego: Powstańcze relacje świadków: Barbara Gancarczyk Piotrowska sppw1944.orgsppw1944.org/relacje/

Droga ewakuacji figury Chrystusa przez piwnice według rysunku Barbary Gancarczyk

Rysunek pochodzi ze strony internetowej Stowarzyszenia Pamięci Powstania Warszawskiego: sppw1944.org, sppw1944.org/relacje/

Zamek Królewski

Zamek Królewski został całkowicie zniszczony w trakcie II wojny światowej. Wszystko zaczęło się już 17 września 1939 roku, kiedy podczas nalotów bombowych na Warszawę pocisk trafił w gmach Zamku. Wybuchł straszny pożar. Paliły się wieża Władysławowska i Zegarowa. Płonęła Sala Balowa. Pracownicy Muzeum ratowali zbiory wynosząc je z ognia. Zegar na wieży zatrzymał się, a jego wskazówki pokazywały godzinę 11:15. To symboliczna godzina dla Zamku i Warszawy, dlatego też codziennie o 11:15 możemy usłyszeć hejnał Warszawy grany przez trębacza. Wzruszającym momentem w historii było, gdy 1 sierpnia 1944 roku powstańcy z Batalionów AK „Bończa” i „Dzik” wywiesili flagę biało-czerwoną na szkielecie Zamku. Nie było tu stałej załogi powstańczej. Niemcy dokończyli dzieła zniszczenia we wrześniu 1944 roku. Wysadzili mury zabytkowej budowli w powietrze. Przetrwał tylko niewielki fragment ściany. Zamek odbudowano w latach siedemdziesiątych XX wieku.

Jeśli będziesz na placu Zamkowym o 11:15 koniecznie zatrzymaj się, aby posłuchać hejnału warszawskiego. Powstał on na podstawie dwóch znanych utworów muzycznych: „Marszu Mokotowa” i „Warszawianki”. Pomysłodawcą hejnału jest były powstaniec i żołnierz AK Henryk Łagodzki, a kompozytorem profesor Akademii Muzycznej Zbigniew Bagiński. Hejnał upamiętnia Polaków poległych w obronie stolicy. Po raz pierwszy zagrano go w 1995 roku, a od jesieni 2006 roku grany jest codziennie. Melodia trwa kilkadziesiąt sekund i jest powtarzana trzy razy, co jak tłumaczył kompozytor symbolizuje trzy wartości patriotyczne: Boga, Honor i Ojczyznę.

Ruiny Zamku Królewskiego w Warszawie, Andrzej Strumiłło, 1971, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Kolumna Zygmunta

Zniszczona kolumna Zygmunta na tle ruin Zamku Królewskiego, Sylwester Braun ps. „Kris”, luty 1945, ze zbiorów Muzeum Warszawy

Również Kolumna Króla Zygmunta III Wazy, która stoi na placu Zamkowym została zniszczona w czasie Powstania. W ostatnim dniu walk na Starówce, 2 września Niemcy ostrzelali i rozbili na kawałki kolumnę z różowego marmuru. Stało się to dokładnie w 300. rocznicę wystawienia pomnika przez króla Władysława IV dla swojego ojca. Ta połamana kolumna spoczywa do dziś pod południową ścianą Zamku Królewskiego, obok drugiej starszej. Poszukaj jej wzrokiem. Możesz podejść i odnaleźć ślady po kulach na jej powierzchni.

Sam pomnik Króla Zygmunta nie ucierpiał zbytnio i do dziś góruje nad placem Zamkowym. Gdy spadł na ziemię, odłamał się kawałek przedramienia z krzyżem oraz szabla.

Upadek posągu miał symbolizować ostateczny upadek Warszawy i zniszczenie jej tożsamości. Tak się jednak nie stało! Figura króla wróciła na swoje miejsce na kolumnie 22 lipca 1949 roku.

Jak to się stało, że pomnik spadając z wysokości 22 metrów nie rozbił się na kawałki? Ze względu na sposób jego wykonania, na wosk tracony. Odlewnikiem był Daniel Tym. Wyrzeźbił najpierw posąg z gliny, na który nałożył warstwę wosku. Właśnie w wosku rzeźbił wszelkie detale twarzy, sylwetki, stroju i uzbrojenia. Po czym znów nałożył warstwę gliny. Następnie wypalił wosk, a w jego miejsce wlał płynny brąz. Tak przygotowany pomnik zakopał w suchej ziemi na wiele tygodni. Po wysuszeniu zdjęto formę, ale nie wyjęto wypełnienia z posągu, które z zasady jest usuwane. I właśnie to wypełnienie uratowało króla przed całkowitym zniszczeniem przy upadku we wrześniu 1944 roku.

Źródła cytatów:

Miron Białoszewski, „Pamiętnik z powstania warszawskiego”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2008, s. 34-35, 68-69, 97.

Anna Herbich, „Dziewczyny z Powstania. Prawdziwe Historie”, Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2014, s. 228, 244-245.

Jerzy S. Majewski, Tomasz Urzykowski „Przewodnik po powstańczej Warszawie”, Muzeum Powstania Warszawskiego, Warszawa 2007, s. 23.

Jerzy S. Majewski, „Cudem uniknąłem bomby”. Powstanie wspomina Zbigniew Galperyn „Antek” https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,34862,16386958,cudem-uniknalem-bomby-powstanie-wspomina-zbigniew-galperyn.html, 28.07.2014, dostęp lipiec 2024.

Tomasz Urzykowski „Nowy warszawski pomnik. Pamięci kobiet, które miały siłę przetrwać powstanie”, https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,27189185,trzy-solidarne-kobiety-to-nowy-warszawski-pomnik.html 11.06.2021, dostęp lipiec 2024.

Tomasz Urzykowski „Upamiętnili tragedię sprzed 77 lat. W zbombardowanym kościele oo. Dominikanów zginęło ponad tysiąc osób”,  https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,27497856,upamietnili-tragedie-sprzed-77-lat-w-zbombarodwanym-kosciele.html, 26.08.2021, dostęp lipiec 2024.