fbpx

Używamy plików cookies do zbierania informacji dotyczących korzystania z serwisu Muzeum Warszawy i jego oddziałów. W każdej chwili możesz zablokować obsługę plików cookies w swojej przeglądarce. Pamiętaj, że zmiany ustawień w przeglądarce mogą ograniczyć dostęp do niektórych funkcji stron internetowych naszego serwisu.

pl/en
Aktualności

03.12.2024 / Aktualności, Izba Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy

Uroczystość przekazania pamiątek od Arolsen Archives

Uroczystość przekazania pamiątek od Arolsen Archives

𝟮𝟲 𝗹𝗶𝘀𝘁𝗼𝗽𝗮𝗱𝗮, w Izbie Pamięci mieliśmy zaszczyt po raz kolejny uczestniczyć w uroczystości przekazania depozytów Ofiar niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych. Krewni zostali odnalezieni w ramach realizowanej przez Arolsen Archives kampanii „Powstanie Warszawskie. Nieznane hiSTOrie”.

To była niezwykle poruszająca okoliczność, podczas której poznaliśmy losy siedmiorga osób – Ofiar wywiezionych ze stolicy w trakcie Powstania Warszawskiego:

▪️ Bolesława Ungiera, ▪️ Anieli Szczęścik, ▪️ Wacława Lendziona, ▪️ Eweliny Jaworowicz, ▪️ Wacława Głodnego, ▪️ Bolesława Ślusarczyka i ▪️ Aurelii Jasińskiej.

W obozach koncentracyjnych pozbawiono tych osób tożsamości, godności i własności. Podczas rejestrowania więźniów w obozach Niemcy zabierali wszystkie rzeczy, jakie osoby te miały przy sobie w chwil zatrzymania. Przedmioty te wkładano do kopert, opisywano dokładnie imieniem i nazwiskiem oraz pozostałymi danymi i umieszczano w specjalnych pomieszczeniach. Gdy więzień był przenoszony z obozu do obozu, co się zdarzało dość często, rzeczy te przesyłano do kolejnego obozu. Z końcem wojny zapadła decyzja, by rzeczy te ukryć. I tak się stało – depozyty ukryto w kręgielni pubu w Lunden. Jednak alianci odkryli zrabowane mienie i przekazali je kolejnym instytucjom, których zadaniem było zwrócenie tych rzeczy prawowitym właścicielom, jeśli przeżyli wojnę, lub przekazanie ich bliskim Ofiar.

W latach 60. XX wieku 4,7 tys. kopert z depozytami przekazano do Arolsen Archives. Obecnie na zwrot czeka jeszcze 2 tysiące depozytów. W poszukiwaniach pomagają Polski Czerwony Krzyż, Instytut Pamięci Narodowej i wolontariusze z całego świata – jak będąca podczas uroczystości w Izbie Pamięci Manuela Golc, która odnalazła już ponad 100 rodzin.

Dzięki uprzejmości pracowników Arolsen Archives przedstawimy informacje na temat osób, po których pamiątki zostały przekazane ich rodzinom.

ANIELA SZCZĘŚCIK

Urodziła się 28 lipca 1899 roku w Warszawie. 31 sierpnia 1944 roku trafiła do obozu koncentracyjnego Stutthof, gdzie jej nazwisko zamieniono na numer 87453. Po miesiącu została wywieziona w transporcie 500 kobiet do obozu koncentracyjnego Neuengamme, gdzie otrzymała nowy numer 7752. Z dostępnych nam źródeł historycznych wynika, że kobiety nie były nigdy osadzone w głównym obozie, tylko w 24 podobozach kobiecych, które podlegały obozowi Neuengamme. Więźniarki były zatrudnione przy produkcji zbrojeniowej, usuwaniu gruzu i budowie prowizorycznych domów. Osiem obozów znajdowało się na terenie Hamburga. Kobiety pochodziły z wielu okupowanych przez Niemców krajów, w tym również z Polski.

Z uwagi na to, że większość dokumentacji obozowej została pod koniec wojny zniszczona przez Niemców, nie jesteśmy w stanie ustalić dalszych losów pani Anieli Szczęścik.

Po pani Anieli zachował się zegarek.

WACŁAW LENDZION

Urodził się 15 lutego 1899 r. w Warszawie. Prawdopodobnie 4 września 1944 r. został osadzony w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen, w którym jego tożsamość zmieniono na numer 96094. To właśnie ten numer widnieje na kopercie z depozytem, założonej przez administrację tego obozu. Oddanie zegarka do obozowego depozytu zostało pokwitowane osobistym podpisem pana Wacława, który jest widoczny na tej kopercie.

Następnie pan Wacław został przewieziony do kolejnego obozu – do Neuengamme. Tam otrzymał nowy numer 58600. Zgodnie z naszą wiedzą numer ten został „wydany” w Neuengamme w dniu 16 października 1944 r. Pan Wacław został przydzielony do pracy w komandzie zewnętrznym Wilhelmshaven.

17 września 1944 r. przy ulicy Alter Banter Weg w Wilhelmshaven utworzono podobóz obozu koncentracyjnego Neuengamme. Ponad 1000 więźniów, którzy zostali wyselekcjonowani w obozie macierzystym, musiało wykonywać ciężką pracę na rzecz stoczni marynarki wojennej oraz prace porządkowe. Kilka tygodni po przybyciu więźniów, rada miejska otrzymała od marynarki wojennej polecenie zapewnienia większej liczby miejsc pochówku na cmentarzu w Aldenburgu. Wśród pochowanych na cmentarzu Aldenburg znalazł się Wacław Lendzion. Zmarł 2 stycznia 1945 r.

Po panu Wacława zachował się zegarek.

Członek rodziny, który odbierał tego dnia pamiątkę, wzruszonym głosem opowiadał: „Zdumiewa mnie, iż przez tyle lat ten przedmiot, ten zegarek, przetrwał. Jestem zdumiony, że to co było zabrane 80 lat temu przetrwało w niezłym stanie (…)”.

BOLESŁAW ŚLUSARCZYK

Urodził się 16 kwietnia 1910 r. w Warszawie. W sierpniu 1944 r. podzielił los wielu tysięcy Warszawiaków wypędzonych z ogarniętej powstaniem stolicy. W eskorcie żołnierzy Wehrmachtu dotarł pieszo do obozu przejściowego w Pruszkowie, znanym pod nazwą Dulag 121. Obóz ten został utworzony na terenie byłych Warsztatów Kolejowych w Pruszkowie. Funkcjonował od 6 sierpnia 1944 do 16 stycznia 1945 roku. W tym okresie – według różnych źródeł – przeszło przez niego od 340 tys. do 650 tys. Warszawiaków oraz mieszkańców podwarszawskich miejscowości, z czego około 70 tys. trafiło do obozów koncentracyjnych.

Bolesław Ślusarczyk został wywieziony pod koniec sierpnia 1944 roku do obozu koncentracyjnego Stutthof. Tam jego nazwisko zastąpił numer 78 080. Po kilkudniowym uwięzieniu w Stutthofie został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Neuengamme koło Hamburga. Tutaj też otrzymał nowy numer 46 334. W styczniu 1945 roku został przydzielony do pracy w komandzie zewnętrznym Meppen-Verssen. W związku z tym, że dokumenty obozowe zostały zniszczone, nie jesteśmy w stanie ustalić dalszych losów Bolesława.

Została po nim obrączka.

BOLESŁAW UNGIER

Urodził się 23 lipca 1903 r. Rzeczy, które dziś przekazujemy rodzinie, zostały mu zabrane w obozie koncentracyjnym Neuengamme, do którego – zgodnie z naszymi ustaleniami – został przywieziony 6 października 1944 r. W obozie otrzymał numer 55 102.

Bolesław Ungier doczekał wyzwolenia 15 kwietnia 1945 r. w obozie koncentracyjnym Bergen-Belsen. Na przełomie 1944 i 1945 r. do Bergen-Belsen przywieziono 40–50 tysięcy więźniów z innych obozów. Baraki były przepełnione, wiele osób chorowało, brakowało urządzeń sanitarnych, stale zmniejszano racje żywnościowe. Jeszcze na początku kwietnia do obozu przybywały nowe transporty.

Na początku maja został zarejestrowany przez pracowników Polskiego Czerwonego Krzyża, który zaraz po wyzwoleniu obozu przez Anglików, przybył do obozu by objąć opieką wyzwolonych więźniów. Pan Bolesław Ungier wyjechał z Niemiec 5 kwietnia 1946 r. by powrócić do Polski.

Zostały po nim spinki do mankietów, pierścień i obrączka, które odebrała córka pana Bolesława przytaczając wspomnienia jej rodziny: „Nie chcieli nic opowiadać o wojnie, nie chcieli nic mówić o tym jak było w obozie, ponieważ to były tak trudne dla nich wspomnienia. Kiedyś spytałam mego tatę skąd ma pręgi na plecach. Powiedział on jako postawny mężczyzna przyjął na siebie baty, które Niemcy mu wyznaczyli za jakiegoś współwięźnia, za jakieś przewinienie, chyba cukier ukradł wtedy. A mój tata powiedział, że przyjmie to na siebie, bo da radę to przetrzymać. Za to został odznaczony przez Anglików po wyzwoleniu. Pamiętam też jedną scenę z opowieści taty. Kiedy mój tata już współcześnie w latach 70. na działce zobaczył, że sąsiad ogradza drutem kolczastym swoją działkę. I z taką dziką nienawiścią rzucił się na ten drut kolczasty, zaczął gołymi rękoma zwijać ten drut i mówił: ja sobie w 1945 roku obiecałem, że nigdy więcej nie będę mieszkał za drutem kolczastym. Mnie wtedy po prostu dreszcze przeszły po plecach i nie przypuszczałam, że to tak w nich głęboko siedziało”.

WACŁAW GŁODNY

Urodził się 9 września 1917 roku w powiecie Turek. Od 10 grudnia 1944 r. do 29 stycznia 1945 r. przebywał w tzw. areszcie policyjnym, w Więzieniu Sądu Okręgowego w miejscowości Stade. W Księdze Więźniów odnotowano jego nazwisko pod numerem 364, organ wykonawczy: Gestapo. Stamtąd został wywieziony do obozu koncentracyjnego Neuengamme. W obozie otrzymał numer 70 279. Z uwagi na brak dalszych dokumentów, nie jesteśmy w stanie ustalić jego dalszych losów.

Po panu Wacławie zachowała się obrączka.

EWELINA JAWOROWICZ

Urodziła się 27 września 1904 r. w Warszawie. 30 września 1944 r. została zatrzymana w stolicy przez gestapo i wkrótce potem przewieziona do kobiecego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, gdzie jej nazwisko zastąpiono numerem 76 679. 29 października 1944 r. została przeniesiona do obozu koncentracyjnego Neuengamme. Tam otrzymała nowy numer 9113.

Pod koniec wojny znalazła się w grupie więźniarek uratowanych przez Szwedzki Czerwony Krzyż. Jego przedstawiciel Folke Bernadotte, polityk i dyplomata już w lutym 1945 rozpoczął negocjacje z Niemcami o uwolnienie skandynawskich więźniów z nazistowskich obozów koncentracyjnych. W ramach akcji z obozów wywieziono ponad 15 tys. więźniów, z czego około połowa pochodziła ze Skandynawii, a połowa z innych krajów, w tym z Polski.

Ewelina Jaworowicz dotarła do Szwecji 3 maja 1945 r. W listopadzie 1945 roku wróciła do Polski na pokładzie statku „Kronprinsessan Ingrid”, którzy przywoził repatriantów.

Zostały po niej bransoletka, pierścionek i naszyjnik.

Jak wspomina osoba z rodziny, odbierająca pamiątki po pani Jaworowicz: „Wiemy, że Ewelina powróciła do Warszawy, natomiast jest stan zdrowia był bardzo, bardzo zły. Ponieważ w obozach prowadzono na niej badania medyczne i bardzo krótka żyła w naszym kraju, po powrocie”.

AURELIA JASIŃSKA

Urodziła się 21 sierpnia 1929 roku. Brała czynny udział w Powstaniu Warszawskim, była łączniczką, żołnierzem AK ze zgrupowania „Piorun“. Wraz z koleżanką opiekowała się Leonem Schächterem – Żydem, ukrywającym się w mieszkaniu Tadeusza Buzy na ulicy Stalowej 28, a następnie na ul. Elektornej 45. Leon Schächter dzięki tej pomocy przeżył WOJNĘ. Potem wyemigrował wraz z żoną do Ameryki. Dzięki jego staraniom Tadeusz Buza otrzymał z rąk Yad Vashem tytuł „Sprawiedliwy wśród narodów świata“.

Aurelia Jasińska została wywieziona z Warszawy do obozu koncentracyjnego Ravensbrück wraz z mamą Józefą i siostrą Ireną, późniejszą żoną Eugeniusza Kraszewskiego, żołnierza AK, Powstańca o pseudonimie „Zojko“. Także ojciec Aurelii, Aleksander Jasiński trafił do obozu koncentracyjnego.

Aurelia po wojnie zamieszkała w Pabianicach, bo w Warszawie nie miała do czego wracać. Potem wyjechała do Gdyni, gdzie poznała swojego przyszłego męża Tadeusza Pietrzaka.

Po Aurelii zachowały się medalik na łańcuszku i zegarek.

Pamiątki odebrali m.in. wnuczka i syn pani Jasińskiej. Wnuczka z dużym wzruszeniem opowiadała, że gdy dostała list od pani Manueli – wolontariuszki – i jest ona zainteresowana kontaktem to była po prostu szczęśliwa, że tyle mogła się dowiedzieć na temat babci.

Z kolei syn pani Jasińskiej podzielił się takimi wspomnieniami: „W zasadzie w cała nasza rodzina walczyła w Powstaniu Warszawskim. Z obozu koncentracyjnego jedno, co zawsze matka pamiętała i mówiła to było to, że prowadzili na niej eksperymenty medyczne, do których nie chcieli się przyznać. Cieli nogę całą, sprawdzali jak się kość zrasta, a wcale nie była złamana. Ale to nie było ważne. Był w obozie drut kolczasty, który jak gdyby grodził dwie części obozu ten od kuchni. I tam przywieziono wówczas brukiew i wyrzucono ją z samochodu ciężarowego na hałdę i moja matka jakoś prześlizgnęła się pod tym drutem, żeby ukraść brukiew do zjedzenia. W tym momencie dopadła ją Esesmanka i chciała ją po prostu zabić. Złapała widły i wbiła je w głowę, ale widły tak szczęśliwie poszły po czaszce do tyłu, że po prostu moja mama przeżyła. To właśnie rzeczy, które nie są do opowiadania”.

Dziękujemy serdecznie wszystkim tym, którzy przyczynili się do odnalezienia pamiątek po Ofiarach niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych. Na pewno spotkamy się w 2025 roku podczas kolejnej uroczystości przekazania depozytów.

Fot. Maciej Stanik / Arolsen Archives