fbpx

Używamy plików cookies do zbierania informacji dotyczących korzystania z serwisu Muzeum Warszawy i jego oddziałów. W każdej chwili możesz zablokować obsługę plików cookies w swojej przeglądarce. Pamiętaj, że zmiany ustawień w przeglądarce mogą ograniczyć dostęp do niektórych funkcji stron internetowych naszego serwisu.

pl/en
Aktualności

18.05.2024 / Aktualności, Izba Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy

„Czerwone maki…” – od Lwowa do wzgórza Monte Cassino

„Czerwone maki…” – od Lwowa do wzgórza Monte Cassino

Osiemdziesiąt lat temu powstała jedna z najbardziej znanych polskich pieśni patriotycznych, której droga z zachodniego frontu II wojny światowej na współczesne sceny sal koncertowych podobna była do szlaku jaki przemierzyli żołnierze i cywile 2 Korpusu Polskiego. „Czerwone maki na Monte Cassino” powstały w nocy z 17 na 18 maja 1944 roku, w trakcie rozstrzygającego ataku na wzgórze klasztorne. Jej autorami są znani przed wojną artyści, oklaskiwani przez teatry Lwowa i Warszawy, którzy dołączyli do tworzącej się Armii Andersa – Feliks Konarski i Alfred Schutz, a pierwszym wykonawcą – Gwidon Borucki.

Henryk Wars, Jerzy Petersburski i Henryk Gold to kompozytorzy, których tanga, fokstroty i walce znała cała przedwojenna Polska. Do ich utworów tańczyły eleganckie pary w Adrii, Ziemiańskiej czy Oazie, nuciły je kucharki Śródmieścia i Powiśla, wykonywali uliczni grajkowie na Siennej i Karmelickiej. Wszyscy trzej przemierzyli długą drogę od zajętych przez Rosjan Wilna i Lwowa, dalej Azję Środkową i Palestynę. Razem z nimi andersowski „szlak nadziei” przemierzył jeszcze jeden kompozytor – Alfred Schutz.

Ziemie polskie podzielone paktem Ribbentrop-Mołotow znalazły się pod dwiema okupacjami – politykę Stalina w strefie sowieckiej cechował radykalizm, który zakładał zniszczenie struktur społecznych, ekonomicznych, politycznych i kulturalnych. Jednak zanim zaczęto niszczyć kulturę, naukę i ludzi tworzących środowisko artystów i akademików, wykorzystano te dwie dziedziny do bezwzględnej propagandy. Chociaż naukowcy i artyści początkowo wyszli obronną ręką – utworzone teatry, zespoły muzyczne, otworzone na nowo wydziały i pracownie dały zarówno miejsce pracy dla nich samych, jak i mieszkania dla rodzin, szybko przekonali się do czego zdolne są władze sowieckie. Zanim jednak doszło do tragicznego mordu na Wzgórzach Wuleckich (3-4 lipca 1941 r.), ziemie okupowanie przez Rosję radziecką, a szczególnie Lwów – stają się przystanią, z której wielu z nich uda się uciec przed transportami do gułagów.

„Moja rodzina mieszkała w Przemyślu, gdzie rzeka San dzieliła te dwa zabory. Moja rodzina znalazła się pod okupacją Sowietów. Postanowiłem opuścić Warszawę i z pewnymi trudnościami przedostałem się do Przemyśla. Stąd po kilku tygodniach pojechałem do Lwowa, aby rozejrzeć się w możliwościach pracy w zawodzie” – Gwidon Borucki. W przeciwieństwie do Niemców, władze sowieckie pozwalały na funkcjonowanie teatrów i zespołów muzycznych, dlatego we Lwowie pracę znaleźli np. Eugeniusz Bodo czy Henryk Wars. W zespole Warsa „Tea-jazz” występowali: Renata Bogdańska, Janina Jasińska oraz Albert Harris i Gwidon Borucki. Do „Teatru Ref-Rena” czyli Feliksa Konarskiego dołączyli Nina Oleńska, Stanisław Ruszała. Kolejowy teatr Konarskiego miał do dyspozycji własny wagon doczepiany do pociągów i transportowany do miast podczas tournée. Aktorzy znaleźli angaże w dwóch lwowskich teatrach – w „Miniaturach” występowali Zofia Terne, Jadwiga Andrzejewska, Ludwik Lawiński, Konrad Tom, Andrzej Bogucki i Kazimierz „Lopek” Krukowski. Występy, oklaski sal Petersburga, Moskwy i Odessy, dalekie tournée w głąb Związku Radzieckiego i idąca za tym sława były gorzką nagrodą, a jednocześnie ceną wyboru – grać albo dać się wywieźć.

Był czerwiec 1941 roku. Już po tygodniu grania w tym mieście, w nocy z 21 na 22, gruchnęła wiadomość, że bez wypowiedzenia wojny Niemcy napadły na swego sojusznika Rosję. – „(…) Nasi administratorzy natychmiast zmienili plany kolejnych występów i przez następnych pięć miesięcy graliśmy w różnych miastach Azji, w tym i na Krymie. Wszystkie polskie zespoły teatralne również posuwały się w głąb Azji z przedstawieniami i niejednokrotnie spotykaliśmy się na różnych postojach na stacjach kolejowych” – Gwidon Borucki.

Pod koniec października zarówno teatr Henryka Warsa jak i zespół Feliksa Konarskiego znalazły się w Taszkiencie. Za zgodą Warsa oraz rosyjskich administratorów Gwidon Borucki wraz z Renatą Bogdańską dołączyli do zespołu Referna i dalej koncertowali dla Kirgizów, Uzbeków, Ormian, Kazaków i Turkmenów. Ostra zima stepów Kazachstanu zastała ich w Czkałowie, obecnie pozostającym jednym ze skupisk deportowanych tam Polaków. Trzykilometrowa droga z wagonu do teatru prowadziła przez zaspy śniegu sięgające kolan, co szczególnie muzykom utrudniało przenoszenie instrumentów. Ale to właśnie w Czkałowie usłyszeli dobrą wiadomość o formowaniu się polskich oddziałów wojskowych i werbowaniu ochotników w punktach w Tockoje i Buzułuku. – „Nasza radość była ogromna i pod koniec grudnia cały nasz zespół został wcielony do Armii Polskiej na Dalekim Wschodzie, z przydziałem do 10 Dywizji” – Gwidon Borucki. Pierwsze przedstawienie miało miejsce w Wigilię 1941 roku, na widowni zasiedli ubrani w „fufajki” i „walonki” żołnierze przybyli prosto z sowieckich łagrów, a także wiele dzieci-sierot. Kilka tygodni później, w styczniu 1942 roku 10 Dywizja oraz zespół Konarskiego zostali przetransportowani w cieplejsze rejony, do Ługowoje w Kazachstanie. Po dziesiątkującej Armię epidemii tyfusu, opuścili „nieludzką ziemię” Związku Sowieckiego i przez Krasnoworsk nad Jeziorem Kaspijskim 1 kwietnia 1942 roku dotarli do perskiego portu Pahlewi.

Emil Czech

Po kilkudniowym biwakowaniu na plaży, dokładnej dezynfekcji aktorzy i muzycy stali się żołnierzami i otrzymali mundury. Dalsza droga wiodła przez góry Elbrus do Teheranu, gdzie przeprowadzono reorganizację wszystkich zespołów artystycznych. Tak z połączenia teatrów Warsa i Refrena powstała słynna Polska Parada, na zachodzie będzie znana jako The Polish Parade. Kierownikiem muzycznym został Henryk Wars, zaś kierownikiem literackim – Feliks „Refren” Konarski, w zespole zaistnieje jeszcze jeden kompozytor, lwowiak Alfred Schutz. Polska Parada podlegała Wydziałowi Propagandy i Oświaty, którym kierował malarz rtm. Józef Czapski.

Decydujące natarcie na wzgórze klasztorne rozpoczęło się 12 maja 1944 roku, a sześć dni później zawisła na nim polska flaga. Noc z 17 na 18 maja Feliks Konarski wspomina tak: „Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy, zapadłem w półsen. I właśnie wówczas, nagle zaczęły mi się układać pierwsze linijki tekstu »Czy widzisz te gruzy na szczycie / Tam wróg twój się ukrył jak szczur / Musicie, musicie, musicie / Za kark wziąć i strącić go z chmur«. […] Zanotowałem dwie zwrotki i zaraz potem, w środku nocy obudziłem Fredka (Alfreda Schütza). Byłem jak w gorączce. Pokazałem mu tekst i kazałem pisać muzykę. On patrzył się na mnie jak na wariata, ale usiadł przy pianinie i… zaczęła układać się melodia – powstawała bardzo szybko i jakby bardzo naturalnie. Wkrótce potem obudziłem resztę zespołu i jeszcze w nocy zrobiliśmy pierwszą próbę… Można by zatem powiedzieć, że »Czerwone maki« zakwitły w nocy”.

W południe 18 maja, miał miejsce pierwszy solowy koncert – trębacz Emil Czech zagrał „Hejnał mariacki”. Wieczorną akademię dla zwycięzców w kwaterze generała Władysława Andersa w Campobasso uświetniło premierowe wykonanie napisanej w nocy pieśni przez Gwidona Boruckiego. Akompaniowała czternastoosobowa orkiestra pod batutą kompozytora – Alferda Schutza. Wieczór ten wspomina tak autor słów, Feliks Konarski: „Śpiewając po raz pierwszy „Czerwone maki” u stóp klasztornej góry, płakaliśmy wszyscy. Żołnierze płakali z nami. Czerwone maki, które zakwitły tej nocy, stały się jeszcze jednym symbolem bohaterstwa i ofiary – i hołdem ludzi żywych dla tych, którzy przez miłość wolności polegli dla wolności ludzi…”.

Tekst: Olga Szymańska-Snopek

Zdjęcia:

– Karpatczycy słuchają prawykonania Czerwonych maków w wykonaniu orkiestry Alfreda Schütza, maj 1944 r., fot. domena publiczna

– Emil Czech, fot. domena publiczna