fbpx

Używamy plików cookies do zbierania informacji dotyczących korzystania z serwisu Muzeum Warszawy i jego oddziałów. W każdej chwili możesz zablokować obsługę plików cookies w swojej przeglądarce. Pamiętaj, że zmiany ustawień w przeglądarce mogą ograniczyć dostęp do niektórych funkcji stron internetowych naszego serwisu.

pl/en
Aktualności

18.03.2021 / Aktualności, Barbakan, Spacery warszawskie

Śladem mieszkańców Starówki sprzed 400 lat

Śladem mieszkańców Starówki sprzed 400 lat

Zapraszamy na podróż w głąb czasu. Podczas spaceru poznacie najciekawsze osobistości, które mieszkały w Warszawie od XV do XVII wieku.

Niektóre z postaci są wam znane ze szkolnych podręczników. Pozostałe poznacie może po raz pierwszy. Niech staną się waszymi przewodnikami po historii Warszawy i zmieniającym się charakterze miasta w kolejnych wiekach.

Przygotowaliśmy mapę, na której zaznaczyliśmy miejsca związane z ciekawymi postaciami zamieszkującymi Stare i Nowe Miasto. Mapę można otworzyć w aplikacji Google Maps na swoim telefonie, klikając w prostokąt w jej prawym, górnym rogu. Żeby wrócić do opisów poszczególnych miejsc, należy wrócić do przeglądarki i tej strony.

Czas trwania: 1,5h

Dla kogo: dla młodzieży i dorosłych ciekawych historii Warszawy

Zaczynamy na Placu Zamkowym przy wejściu w ulicę Świętojańską.

Spacer opracowali Anna Zdanowska i Wojciech Biliński.

Wstęp

W XV wieku Stara Warszawa ma już wszystkie cechy liczącego się ośrodka miejskiego. Miasto otaczają wciąż rozbudowywane mury obronne, zapewniając bezpieczeństwo mieszkańcom i przyjezdnym.

Na północ od fortyfikacji, na początku XV wieku powstaje Nowa Warszawa. I choć przez miasta przetaczają się kolejne epidemie, liczba ich mieszkańców wciąż dynamicznie rośnie. Wewnątrz pierwotnie wytyczonych granic Starej Warszawy jest coraz ciaśniej.

Po śmierci ostatnich książąt mazowieckich Warszawa zostaje włączona do Korony. Miasto staje się coraz większym ośrodkiem handlowym. Traktem wiślanym na statkach kupieckich płyną na północ towary leśne i zboże. Rozwija się rzemiosło, powstają cechy, manufaktury, a rzemieślnicy specjalizują się w swoich zawodach. Po pierwszym stałym moście ze stukotem przejeżdżają powozy kupców.

Warszawa staje się miastem sejmowym,  a w XVII wieku przenosi się do niej na stałe król wraz z dworem. Na ulicach słychać głośno zachowujących się posłów. Ich wizyty są utrapieniem mieszkańców. Wywoływane często za ich sprawą pożary są jednak nieporównywalne do skali zniszczeń jakie przyniesie miastu i jego mieszkańcom w połowie XVII wieku potop szwedzki. Odbudowa miasta będzie trwała kolejne lata.

STARE MIASTO

Plac Zamkowy 19 / ulica Świętojańska 1

Obraz widok na Plac Zamkowy i kolumnę Zygmunta
Jan Seydlitz, Plac Zamkowy, 1856, MHW 15288. W głębi widoczna kamienica Jarzębskiego z błękitną fasadą

Warszawa dzięki swojej specyfice i randze przyciągała przez wieki nietuzinkowe postacie. Pozostawiły one swoje ślady w jej kulturze, nauce i historii miasta. Jedną z nich jest Adam Jarzębski (koniec XVI w.–1648?), znany przede wszystkim jako autor pierwszego przewodnika po Warszawie. Spójrzcie na fasadę kamienicy, w której mieszkał. Wisi na niej tablica upamiętniająca tę postać.

Twórca wczesnobarokowej muzyki instrumentalnej urodził się w Warce, w rodzinie bogatego mieszczanina. Do Warszawy przybył prawdopodobnie w 1620 roku bezpośrednio z Berlina. Wstąpił do kapeli warszawskiej Zygmunta III Wazy i objął stanowisko skrzypka. Później grywał dla Władysława IV Wazy.

Jarzębski był serwitorem królewskim, gdyż pracował dla dworu monarszego. W związku z tym nie płacił podatków, nie podlegał też pod sąd miejski i prawo cechowe.

Ożenił się z bogatą wdową. Mieli córkę i dwóch synów. Jeden z nich został wiolistą kapeli królewskiej Jana Kazimierza, drugi – konstruktorem instrumentów.

Jarzębski po zmarłym bezpotomnie kupcu otrzymał od króla kamienicę stojącą na rogu placu Zamkowego i Świętojańskiej 1. To właśnie przed nią teraz stoimy.

W związku z rozpoczęciem budowy pałacu królewskiego w Ujazdowie został mianowany budowniczym królewskim. Prowadził tam m.in. prace wykończeniowe w związku z oczekiwaniem na przybycie Cecylii Renaty – przyszłej żony króla Władysława IV Wazy.

Pod koniec życia w 1648 r. przyjął prawo miejskie Starej Warszawy. To był niezwykle trudny dla niego rok. Umarł jego chlebodawca, a zarazem dłużnik – Władysław IV. Jarzębski w jednym momencie przestał być budowniczym i muzykiem królewskim. Zmarła mu również żona. Po śmierci został pochowany w podziemiach kościoła świętego Marcina przy ulicy Piwnej.

W 1643 roku powstał wspomniany już przewodnik po Warszawie „Gościniec, abo krótkie opisanie Warszawy”. Utwór, choć słaby literacko, jest bezcenny ze względu na szczegółowy i fachowy opis miasta. Jarzębski wspomina w nim m.in. o ogrodzie Władysława IV Wazy otaczającym jego posiadłość Villa Regia. Dziś w jej miejscu, na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego stoi pałac Kazimierzowski. Uwagę autora przykuł delfin, na którego grzbiecie stało „chłopiątko z jakąś pałką, niebożątko”. Rzeźby te były fragmentem fontanny ogrodowej. Skradzione podczas potopu szwedzkiego, miały popłynąć barką do Szwecji. Na szczęście przeciążony statek zatonął w Wiśle. Delfina z kupidynem udało się po latach wydobyć z rzeki. Dziś obie rzeźby można zobaczyć na ekspozycji głównej Muzeum Warszawy.

Ulica Dziekania 1

Marcin Zaleski, Rozbiórka domów między Zamkiem Królewskim a katedrą, 1843, MHW 17894. W głębi widoczne zabudowania przy Dziekanii

W obrębie murów miejskich siedemnastowiecznej Warszawy siedziby urzędników królewskich, miejskich i kościelnych skupiały się na niewielkim terytorium. Niektóre nazwy urzędów mają swoje odzwierciedlenie w nazwach ulic, jak na przykład urząd dziekana.

Dziś w dawnym jego pałacu mieści się siedziba Muzeum Archidiecezjalnego. Budynek, w którym mieszkał dawny dziekan Jan Raciborski herbu Rawicz (?–1641?) dziś wygląda inaczej niż kiedyś. Jednak, gdy spoglądał on w kierunku dawnej kustodii przy Kanonii 6, widział ją podobnie jak Wy teraz, przesłoniętą łącznikiem.

Jan Raciborski urodził się w zamożnej rodzinie szlacheckiej dziedzica Czarnolasu. Jako młody chłopak przyjął święcenia kapłańskie i obrał drogę kariery kościelnej. Nie wiemy, w jakich okolicznościach znalazł się w Warszawie. Po pożarze miasta w 1607 roku, w sąsiedztwie kolegiaty św. Jana zbudowano pałac. Był on przeznaczony dla Jana Raciborskiego, który został dziekanem warszawskim, czyli przełożonym kapituły kolegiackiej. Sprawował on władzę biskupią w zakresie sądownictwa kościelnego w diecezji. Więzienie sądu kościelnego znajdowało się zresztą tuż obok, przy Kanonii 6.

Wykonywanie obowiązków związanych z pełnioną funkcją nie należało do najłatwiejszych. Raciborski popadł w konflikt z jezuitami warszawskimi. Oni to w 1620 roku mimo zakazu, rozpoczęli odprawianie nabożeństw w niedokończonym i niepoświęconym kościele. Raciborski sprzeciwiał się również, z całą kapitułą, planom uruchomienia kolegium jezuickiego, które zagrażało pozycji szkoły kolegiackiej.

U kresu życia Jan Raciborski pozostawał w bliskich kontaktach z dworem i cieszył się przychylnością Jana Kazimierza. Niestety, popadł w tym czasie w konflikt z biskupem poznańskim. Co było tego przyczyną? Hierarcha wielkopolski dokonywał m.in. zajazdów przy pomocy swoich bratanków na dobra innych kanoników. Raciborski został zresztą na jego polecenie pojmany siłą, pobity i wywieziony do Poznania. Tam miał czekać na sąd biskupi. Choć wywołało to wielkie niezadowolenie we dworze, biskup zdołał przekonać króla o swojej racji.

Ulica Piwna 13

Szymon Syreniusz, Zielnik, 1613, MF 4271

Spójrzcie na środkową część kamiennego portalu. Ponad zwornikiem z płaskorzeźbą przedstawiającą głowę św. Jana Chrzciciela widać gołębicę z rozpostartymi skrzydłami. W tym miejscu stał kiedyś szpital i przytułek Świętego Ducha. Pracował w nim Wojciech Oczko (1537–1599), jedna z najbardziej wszechstronnych postaci renesansowej Warszawy.

Syn stelmacha, zajmującego się wyrobem wozów i części do nich nie poszedł w ślady ojca. Wojciech jako dziecko uczęszczał do szkoły przy kolegiacie Św. Jana. Początkowo marzył o karierze duchownego. Zdecydował się jednak poświęcić pracy nauczycielskiej. Był rektorem w szkole kolegiackiej. Miał już wtedy jednak nowy pomysł na życie – postanowił zostać lekarzem. We Włoszech uzyskał doktorat z filozofii i medycyny.

Po studiach medycznych wrócił do Warszawy. Zamieszkał w kamienicy przy ulicy Piwnej 13, należącej do szpitala Świętego Ducha. Leczył nie tylko mieszkańców miasta, w tym przebywających w szpitalu ubogich i członków kapituły, lecz również dwór królewski. Sukcesy w leczeniu chorób i rozgłos wokół niego sprawiły, że otrzymał nominację na nadwornego lekarza króla Stefana Batorego. Cieszył się jego wielkim zaufaniem i życzliwością. Oczko był bardzo przedsiębiorczy. Nabywał i sprzedawał wioski i folwarki oraz dzierżawił młyny.

Zainteresował się także przyrodoznawstwem. Uważał, że wody mineralne to jedno z najskuteczniejszych lekarstw na wiele chorób. Sklasyfikował wody lecznicze w Polsce i ich właściwości. Umożliwiło to dalszy rozwój badań balneologicznych (związanych z medycyną uzdrowiskową). Oczko zajmował się również rozpoznawaniem i leczeniem syfilisu. Był znakomitym lekarzem. Przypisuje mu się powiedzenie: Ruch zastąpi prawie każdy lek, podczas gdy żaden lek nie zastąpi ruchu.

Po objęciu tronu przez Zygmunta III Wazę Oczko wstąpił do służby dworskiej. Nie mając własnych dzieci, wspierał finansowo bratanków. Zmarł w Lublinie, w swoim folwarku, w święta Bożego Narodzenia. Został pochowany w kościele bernardyńskim. Dziś patronuje jednej z ulic  na Ochocie.

Posłuchajcie krótkiego wstępu o historii Rynku Starego Miasta.

Na przełomie XIII i XIV wieku na wysokiej skarpie nadwiślanej pojawia się prostokątny plac. Otacza go czterdzieści działek wytyczonych w trakcie lokacji miasta. Wokół Rynku stają niskie drewniane domy. Ich ściany wykonane są z bali. Tworzą kratownice w kształcie kwadratów, prostokątów i trójkątów. Przestrzeń między nimi wypełnia glina wymieszana z sieczką słomianą lub plecionka z wierzby czy trzciny obrzucona gliną. Bale zabezpieczone są dziegciem, czyli smołą drzewną o charakterystycznym ostrym zapachu palonego drewna, która nadaje im ciemną barwę.

W XV wieku pojawiają się pierwsze kamienice gotyckie z czerwonej cegły. Ich dachy przysłonięte są trójkątnymi szczytami, których boki przypominają schodki.

Rynek od początku jest miejscem najbardziej prestiżowym. Na zakup nieruchomości w tej lokalizacji mogą pozwolić sobie jedynie najbogatsi mieszkańcy, czyli kupcy i niektórzy rzemieślnicy.

W Starej Warszawie już od XIV wieku urzęduje wójt z ławnikami. Sprawuje on w mieście władzę sądowniczą. Warszawa na mocy prawa miecza utrzymuje własnego kata. Na Rynku pojawia się kamienny pręgierz i żelazna klatka dla przestępców. Plac bywa miejscem egzekucji publicznych.

Na początku XV wieku w jego centrum pojawia się ratusz – siedziba magistratu. Burmistrz z radą miejską wydają uchwały i rozporządzenia.

Rynek jest jednak przede wszystkim miejscem handlu. Odbywają się tu targi i jarmarki. Przy ratuszu  staje waga miejska. Wokół niego – drewniane kramy, stragany, jatki i składy. Rojno tu i gwarno od rana do wieczora.

Mieszkańcy Starej Warszawy zaopatrują się w wodę prosto z Wisły. Muszą schodzić po nią po stromej skarpie uliczką w miejscu, które w przyszłości otrzyma nazwę Kamienne Schodki.

Sytuacja poprawia się w połowie XVI wieku. Na Rynku pojawia się studnia publiczna. Wodę czerpie się z niej za pomocą kołowrotu.

Na początku XVII wieku w mieście wybucha wielki pożar. Płomienie obejmują ponad połowę przyrynkowych domów. Nadchodzi kres zabudowy gotyckiej. Nowe, późnorenesansowe i wczesnobarokowe kamienice pną się do dwóch-trzech pięter w górę. Wieńczą je attyki, osłaniające dachy. Dawna cegła zostaje przykryta tynkiem, a fasady dekorowane są polichromią.

Nocą Rynek Starego Miasta spowijają ciemności. I choć plac jest wybrukowany, tonie w błocie.

Rynek Starego Miasta 17

Puszka apteczna z sygnaturą Axung Porci, XVIII/XIX w., MF 3545/a-b

Stoimy przed kamienicą, w której mieści się dziś jedyna w Rynku apteka. Nad wejściem widać charakterystyczny szyld – wąż Eskulapa owija się wokół kielicha. To symbol sztuki lekarskiej. W XVII wieku kamienica ta była własnością Michała Drewno, konwisarza zajmującego się wyrobem i obróbką przedmiotów z cyny. Jego brat Łukasz Drewno (ok. 1565–1652) był lekarzem i aptekarzem.

Łukasz Drewno otrzymał staranne wychowanie i wykształcenie. Znał dobrze łacinę. Prócz pobożności i pracowitości odznaczał się dużym temperamentem. Przejawiało się to w zapamiętałym braniu udziału w procesach sądowych.

Łukasz Drewno mając niemal 60 lat, z wielką energią kierował działaniami zmierzającymi do zwalczenia epidemii dżumy jako wójt i burmistrz powietrzny. Epidemia w latach 1624/25 poczyniła w mieście duże spustoszenia. Pochłonęła przeszło 2000 ofiar. W stosunku do ówczesnej liczby mieszkańców była to poważna liczba. Łukasz Drewno urządził schrony izolacyjne dla zarażonych na Kępie Polkowskiej. Walczył o zachowanie czystości w mieście i zaopatrywał je w środki lekarskie. Zabiegał także o zasiłki pieniężne i prowadził dokładne rejestry zmarłych. Choć zaraza zabrała wiele osób z jego najbliższej rodziny, w dalszym ciągu pełnił swoje obowiązki z narażeniem życia. Gdy epidemia ustąpiła, przez dalsze 27 lat ciężko pracował nad odbudowaniem fortuny. Zmarł w wyniku paraliżu.

Zgodnie ze swoją wolą został pochowany między rajcami w katedrze św. Jana. Dziś patronuje jednej z ulic Wilanowa.

Rynek Starego Miasta 11

Zdjęcie. Czarny moździerz
Moździerz z pistlem, XIX/XX w., MF 1541/a-b

Wraz z przeistoczeniem się Warszawy w ośrodek władzy królewskiej, do miasta napłynęło wiele osób, które piastowały urzędy we dworze. Mieszkali oni w miejscach przeznaczonych dla serwitorów królewskich.
Niektórzy z nich przyjęli prawo miejskie Warszawy, osiedlając się w niej na stałe. Stoicie przed kamienicą, którą wybudował jeden z pracowników zatrudnionych na dworze Jagiellonów Jan Jakub Mariani (?–przed 1607). Spójrzcie na okna drugiego piętra. Nad nimi znajdują się charakterystyczne przedstawienia głów męskich.

Jan Jakub Mariani przybył w XVI wieku do Polski wraz z dworem królowej Bony. Pełnił funkcję jej nadwornego farmakopoli (aptekarza). Służył królowej przez 11 lat. Co należało do zadań farmakopoli królewskiego? Zaopatrywał on dwór w marcepany i słodycze, które sam wytwarzał, korzenie czyli przyprawy do mięs i ciast lub jako aromaty. Przyrządzał kadzidła i świece do komnat oraz kosmetyki (mydła, pachnidła, szminki, farby do włosów). Produkował maści, plastry i dekokty, czyli napoje z wywaru ziół, a także wina i nalewki lecznicze.

Gdy w 1556 roku Bona Sforza na zawsze opuszczała Polskę, Mariani pozostał w Warszawie. Dzięki tej decyzji miasto wzbogaciło się o sławną aptekarską rodzinę. Nabył kamienicę przy Rynku Starego Miasta 11 i założył w niej aptekę. Piastował również urzędy w mieście – ławnika i rajcy. Następnie podjął służbę na dworze Zygmunta Augusta.

Rynek Starego Miasta 6

Rysunek fasady kamienic przy Rynku Starego Miasta
Rynek Starego Miasta – strona Barssa, 1929, MHW 15968. Kamienica Gizów – trzecia od prawej

Warszawa położona na skrzyżowaniu szlaków handlowych, nad spławną rzeką, przyciągała kupców z zagranicy. Najbogatsi stawali się właścicielami kamienic przy Rynku Starego Miasta. Swoje towary magazynowali w piwnicach.

Po lewej stronie od głównego wejścia do kamienicy widzimy metalowe kute drzwi. Znajdują się one na wysokości chodnika. Za nimi są schody wiodące do dawnej piwnicy rodziny Gizów.

Gizowie to jedna z najzamożniejszych rodzin mieszczańskich w dawnej Warszawie. Baltazar Giza przybył do Warszawy z Frankonii w 1511 roku. Jego syn Jan (1. poł. XVI w.–1583), burmistrz Starej Warszawy był ojcem słynnej Barbary Giżanki – kochanki Zygmunta Augusta.

Posiadał on kamienicę przy Rynku Starego Miasta 6, kamienicę i folwark na Nowym Mieście oraz dom przy ul. Rybaki. Zajmował się handlem z Gdańskiem i miastami nadwiślańskimi. Spławiał zboże, a z Gdańska sprowadzał śledzie, wina a także towary kolonialne, czyli cukier, rodzynki, migdały i ryż. Przywoził też skórki królicze, sukno, ołów i piwo. Jan Giza zajmował się również lichwą. Skupował od mieszczan warszawskich grunty, ogrody i słodownie i dzierżawił je innym.

Barbara Giżanka (po 1550–1589) już w dzieciństwie sprawiała problemy wychowawcze. Zapewne dlatego rodzice oddali ją na wychowanie do klasztoru Panien Bernardynek przy kościele św. Klary. Stał on w miejscu, gdzie obecnie znajduje się wylot Trasy W-Z, między Zamkiem a kościołem św. Anny.

Zygmunt August dowiedział się o Giżance w trudnym dla siebie okresie, w ostatnich latach życia. Prawdopodobnie powiedział mu o niej jeden z dworzan, który uprowadził Giżankę z klasztoru, by przedstawić ją monarsze. Barbara nie była jedyną kochanką króla, ale skutecznie umiała zabiegać o jego względy. Z ich związku urodziła się córka. Po śmierci królowej Katarzyny Zygmunt August miał zamiar ożenić się powtórnie. Jego plany matrymonialne dotyczyły Giżanki. Pomimo sprzeciwu senatorów król był zdecydowany ją poślubić. Na wieść o planowanym uprowadzeniu ukochanej przez możnowładców, monarcha wyprawił ją z Warszawy. Zamieszkali razem w Knyszynie. Przed śmiercią obdarował  kochankę dobrami ziemskimi i tysiącami dukatów.

Giżanka jest bohaterką legendy warszawskiej, główną aktorką seansu, którego celem było „wywołanie ducha” Barbary Radziwiłłówny.

Rynek Starego Miasta 3

Fragment malowidła ściennego. Portret mężczyzny w okrągłej ramce.
Sgraffito z wizerunkiem cyrulika z fasady kamienicy przy rynku Starego Miasta 3

Bogata dekoracja elewacji kamienicy Juchtowskiej nawiązuje do jej dawnego właściciela. Znajdują się tu portrety Jerzego Juchta, jego żony i pomocnika wykonane w technice sgraffito. Jerzy Jucht vel Juchta (XVII w.), cyrulik królewski w czasach panowania Jana Kazimierza był właścicielem tej kamienicy.

Kim był cyrulik? To ktoś, kto zawodowo zajmował się goleniem i strzyżeniem. Wykonywał on również zabiegi: puszczanie krwi, oczyszczanie wrzodów, stawianie baniek i pijawek, opatrywanie ran, rwanie zębów i nastawianie złamań. Cyrulicy przeprowadzali też nieskomplikowane operacje. Nazywano ich balwierzami, golibrodami, chirurgami i felczerami. W pracy wykorzystywali często wiedzę ludową. Stowarzyszenie cyrulików nazywano cechem, albo bractwem. Mieli oni prawo wywieszania znaku cechowego przed warsztatem. Zwykle były to trzy miednice na żelaznym drągu.

Jerzy Jucht został wymieniony w dokumentach miejskich w 1655 roku.

Pod środkowym oknem drugiej kondygnacji widzimy tabliczkę z fraszką Antoniego Słonimskiego, poświęconą balwierzowi:

Tutaj była razura cyrulika Jucha,
Który krew z żył wypuszczał i wapory z brzucha;
Leczył kiepskie humory, śledziony i serca;
Już dziś nikogo nie uśmierca
bo sam wyzionął ducha.

Razura to dawna nazwa salonu fryzjerskiego, wapory zaś to odurzające i trujące wyziewy i opary.

Ulica Brzozowa 12

Zdjęcie tablicy z łacińską inskrypcją.
Tablica erekcyjna z 1633 r. na fasadzie kamienicy przy Brzozowej 12

Położenie Warszawy przy głównym szlaku handlowym stwarzało korzystne możliwości dla miejscowego kupiectwa. Nad Wisłą wznosiły się liczne spichlerze, w których przechowywano towar spławiany do Gdańska.

Zwróćcie uwagę na charakterystyczny mostek prowadzący do kamienicy, która dawniej była spichlerzem Baltazara Strubicza (ok. 1590–1650). Na niższe piętra budynku trzeba zejść po schodach.

Baltazar Strubicz był właścicielem potężnego spichlerza zbożowego. Wzniósł go od fundamentów na zakupionym gruncie na Bugaju. Budynek nie ustępował wielkością spichlerzom z Kazimierza Dolnego czy Gdańska. Stał niemal nad samym brzegiem Wisły, której wody w końcu XVIII w. płynęły tuż pod skarpą.

Baltazar Strubicz zaopatrywał dwór królewski w żywność i importowane sukno. Pełnił również funkcję burmistrza Starej Warszawy.

Brał udział w przygotowaniach do przyjazdu królowej Cecylii Renaty na uroczystość zaślubin z Władysławem IV i koronację. Czuwał nad budową bram triumfalnych przy pałacu Adama Kazanowskiego i kościele Bernardynów. Podczas powitania Cecylii Renaty żona Strubicza i inne rajczynie podarowały królowej „marcepan i frukty rozmaite”. Strubicz czterokrotnie sprawował urząd burmistrza Starej Warszawy i raz wójta.

Inskrypcja po polsku brzmi:

Na Chwałę Bogu Najlepszemu Największemu
Obywatelowi [przez Boga] łaską dobrze sprzyjanemu
i strzeżonemu
Za Władysława IV Króla Polski
Szczęśliwie panującego
Młyn ten, od podstaw wzniesiony
Baltazar Strubicz, rajca warszawski
Na własny oraz potomków swoich użytek
oraz ku ozdobie miastu
Przed świętem narodzin Maryi Dziewicy Roku 1633
W roku od urodzenia [syna] Maryi 1633, 
Który sobie i swoim potomkom szczęśliwie powierza. B[altazar] S[trubicz] Z[ofia] S[trubicz]
Rajca Warszawski

Rynek Starego Miasta 36

Zdjęcie metalowego, ozdobnego korka do wina.
Józef Fraget, Korek do wina, lata 20.-30. XX w., MHW 20327

Wielu zagranicznych kupców przyjęło prawo miejskie Starej Warszawy. Niektórzy spolszczyli swoje nazwiska. Należą do nich przedstawiciele starego kupieckiego rodu Gianotti de Castellati.

Rodzina otrzymała polski indygenat czyli szlachectwo polskie przyznawane cudzoziemskiej szlachcie. Spójrzcie na fasadę kamienicy. Widać na niej głowę czarnego mężczyzny w tondzie. To kamienica „Pod Murzynkiem”.

Ród Dzianottich słynął z zamożności. Świadczyło o tym m.in. utrzymywanie własnej kaplicy z grobowcem w kościele św. Jana. Do Jakuba Dzianottiego, brata Jana należała kamienica przy Rynku Starego Miasta 36. Jan Dzianotti (?–ok. 1686) przybył do Warszawy w drugiej połowie XVII w. Pełnił w mieście funkcję rajcy.

Jan zajmował się dostawą wina węgierskiego. Spławiał je rzekami Poprad i Dunajec, a następnie Wisłą do Warszawy. Zasłynął dzięki piwnicy win. Niestety, w czasie najazdu szwedzkiego w 1655 roku 20 beczek wina padło łupem Szwedów. Żonie Jana udało się uzyskać od komendanta miasta wynagrodzenie straty w postaci dużej sztabki złota. Niezbyt długo jednak skarb pozostawał w rękach rodziny.

Rok później miasto ogarnęła zaraza i około 20 tysięcy złotych polskich zostało zakopane potajemnie w piwnicy. Skarb niebawem wpadł w ręce złodzieja, jak się później okazało, jednego ze sług Jana Dzianottiego. Wytoczono mu proces. Odzyskany majątek znacznie podreperował finanse winiarza, mocno nadwerężone podczas wojny.

Ulica Podwale / Wąski Dunaj 20

Figura z Kolumny Zygmunta III, AI 9494

W miejscu kamieniczki stojącej u wylotu Wąskiego Dunaju na Podwale znajdowała się kiedyś ludwisarnia królewska prowadzona przez Daniela Tyma, Thieme (?–1660). Był to warsztat rzemieślniczy, w którym produkowano odlewy ze spiżu, głównie działa, pomniki i dzwony.

Dom, przed którym stoicie jest wbudowany pomiędzy dwie linie murów miejskich, widoczne w jego ścianach szczytowych. Na kracie okiennej znajdziecie się inicjały Cechu Rzemiosł Budowlanych, który miał tu kiedyś swoją siedzibę.

Daniel Tym, początkowo prawdopodobnie wędrowny ludwisarz, swoją działalność odlewniczą rozpoczął zapewne w Gdańsku. Następnie na polecenie Władysława IV został sprowadzony do Warszawy. W latach 30. XVII wieku objął kierownictwo ludwisarni królewskiej. Znajdowała się ona na rogu Wąskiego Dunaju i Podwala, na nieistniejącej dziś posesji. Zabudowania ludwisarni leżały w pasie międzymurza.

Daniel Tym mieszkał tuż obok niej, koło Bramy Pobocznej. Wykonywał odlewy dział, dzwonów oraz naczynia, również dla odbiorców z odległych miejsc.

Na zlecenie Władysława IV odlał z brązu figurę Zygmunta III Wazy, wg projektu Clemente Molli, cztery tablice, orły i pozostałe ozdoby kolumny. Innym jego dziełem jest dzwon znajdujący się na Kanonii, który był przeznaczony dla kościoła w Jarosławiu. Od 1972 stoi na obecnym miejscu.

Ludwisarnia działała niemal 30 lat. Odlano w niej dla artylerii koronnej 112 dział. Została zniszczona w czasie wojen szwedzkich. Po śmierci mistrza ustały w niej prace. Odlewnia dział odbudowana za panowania Stanisława Augusta była czynna w XVIII w. Po upadku powstania kościuszkowskiego zakończyła swoją działalność.

NOWE MIASTO

Ulica Freta 1

Obraz widok na ulicę Freta
Marcin Zaleski, Targ na ulicy Freta, ok. 1860, MHW 24250. W głębi widoczna kamienica Baryczki przy Freta 1

Znajdujemy się teraz w miejscu, które przed wiekami sąsiadowało z placem targowym oraz terenem postoju wozów w czasie jarmarków i dni targowych.

Spójrzmy na narożną kamienicę z charakterystycznym przedstawieniem sowy. Kiedyś stał tu najstarszy murowany dom przy Freta – posesja Jerzego (Jurgi) Baryczki (?–po 1527). Przeznaczony był na skład towarów i zajazd dla kupców.

Syn założyciela warszawskiej linii Baryczków niebywałą fortunę zawdzięczał własnym umiejętnościom kupieckim i powinowactwom z najbogatszymi rodami mieszczańskimi.

Przez 21 lat piął się po szczeblach kariery w magistracie warszawskim. Piastował kolejno funkcje ławnika, rajcy i burmistrza. W jego rękach znajdowały się cztery kamienice północnego bloku Rynku Starego Miasta. Posiadał ogrody, zajazdy, gospody oraz dobra ziemskie pod Warszawą. Nad Wisłą, przy ulicy Brzozowej wybudował spichlerz i spławiał zboże do Gdańska. Otrzymał nawet przywilej króla Zygmunta Augusta na wywóz bez cła do Wrocławia 1000 kamieni wosku. Stanowiły one własność księżnej Anny Mazowieckiej.

Podróżował do Norymbergi. Stamtąd, w latach 20. Jerzy Baryczka lub też już jego syn (Jan) w końcu lat 30. XVI w., sprowadzili krzyż. Legenda staromiejska wspomina o przywiezieniu figury Jezusa, zmasakrowanej przez heretyków. Odrestaurowana, zawisła na krucyfiksie w rodzinnej kaplicy w kościele św. Jana. Od tego momentu Cudownemu Jezusowi z Kaplicy Baryczkowskiej zaczęły rosnąć włosy. Miały one ponoć moc wskrzeszania zmarłych, uzdrawiania i wypędzania złych duchów.